Owain pisze: Gorzej, jeśli masz jakieś poczucie estetyki, ale zarabiasz na danym wytworze. Moja daaawna ex płakała, jak w studiu graficznym pierwsza opanowała 3ds Studio Max i cudeńka robiła, a przyszedł taki klient i rzekł, że on chce taką reklamę swego środka owadobójczego, że rysunkowa stonka "se siedzi, spada na niom butla,łona wystawia ozór i zdycha". I trzeba było taki filmik panu zrobić. Podobnie matka moja architekt mówi kiedyś klientowi, panie, za te same pieniądze ładny dom panu zaprojektuję. A on: "pani, ja chca taka sama kostka, jak mój somsiad! Żadnych mansardóff!"

Wiesz, a mnie,
a propos tego, przypomniały się zajęcia ze studentami, chyba jakieś 15 lat temu... Nie były to jakieś młode dzieciaki, tylko już całkiem dorośli zaoczni albo podyplomowi, przeciętny wiek - jakieś późne dwudziestki, więc zakładałem, że "obyci". Czytaliśmy tekst o filmie reklamowym Forda Pumy czy Cougara, w którym zrobiono fotomontaż i do rzeczonego nowego Forda Pumy czy Cougara wstawiono (oczywiście nieżyjącego już wtedy) Steve'a McQuinna z filmu Bullit. I tak jak w Bullicie jeździł Mustangiem, tak w tej reklamie jeździł po Frisco tym nowym Fordem.
U studentów niewielka reakcja. Nie oglądali Bullita, nie wiedzą za bardzo, o co chodzi. Mówię, że to bardzo znany film, znany chyba większości Amerykanom, więc reklama, odwołując się do niego trafiała widzom do przekonania. Mówię: tak jak u nas reklama proszku Pollena 2000 "Ociec, prać?".
Brak odzewu (a było to nie tak bardzo długo po tym, gdy ta reklama latała w TV).
W końcu paru studentów mówi: "Ale ja to w ogóle nie wiem, o co w tej reklamie Polleny chodziło".
No i to jest właśnie ten problem odbiorcy. Jakiś wysublimowany, odwołujący się do skojarzeń z zakresu kultury wyższej, filmik reklamowy o środku na stonkę, prawdopodobnie trafiłby w próżnię, bo zapewne spora część jego odbiorców z trudem składa ze sobą litery...
Nie dziwię się więc zamawiającemu.