Jak na ogół się z Woytkiem zgadzam, tak i tutaj muszę pryncypialnie się zgodzić. Jeszcze dodam, że printskrina też nie ma.

Dopiero kilka dni temu po 3 latach użytkowania się zorientowałem, że printskrin w jabłku jednak jest, aczkolwiek zmyślnie ukryty.

Makbuka wprawdzie nie posiadam, ale już będzie 3 lata, jak se szczeliłem ajMaka. Przecudnej urody on jest niewątpliwie, na biurku pięknie się prezentuje i obrazki na nim bardzo ładnie wyglądają, ale do konkretnej roboty kompletnie się nie nadaje w moim przypadku, tj. po 20 latach pracy na windowsach. Do internetów średnio się nadaje. Wnerwiających reklamofilmideł nie idzie w Safari zablokować, żeby przestały same się włączać. A może już się da, ale jeszcze niedawno się nie dawało, więc wywaliłem wszelkie javy i fleszplejery i w ogóle nic na nim nie da się oglądać. No to do oglądania jutubów zainstalowałem dodatkowo guglechroma, na którym nie zainstalowałem adbloków. I w ogóle żaden komputer nigdy tak mi się nie zamulał i nie zawieszał jak mój ajMak. Szybko i bez zawieszania chodził tylko przez pierwszych kilka miesięcy, gdy był z fabrycznie zainstalowanym bodajże Maverickiem (nie pamiętam), a jak nałożyły się kolejne aktualizacje OS X, to zaczął mulić i wieszać. Reinstalować systemu od zera mi się nie chce, że uprzedzę ewentualną życzliwą uwagę w tej materii.

Na szczęście posiadam jeszcze dwa stare graty-laptoki i jednego stacjonarnego peceta, więc gdy mam coś konkretnie zrobić, to tylko na nich. W szczególności na 7-letnim malutkim 11-calowym Lenovo ThinkPad Edge z Windowsem 7, bo raz, że nie umiem już żyć bez czerwonej kropki copyright by IBM/Lenovo w charakterze myszy, dwa, że na Windows 7 nie znam pojęć zamulania i zawieszania w wieloletnim codziennym użytkowaniu, a trzy, że Windows 10 na 8-letnim PC, chociaż ogólnie chodzi bardzo dobrze, stabilnie i szybko, to też mnie wnerwia tymi swoimi permanentnymi aktualizacjami i co raz to nowymi niepotrzebnymi społecznościowo-sieciowymi opcjami, których nie używam i nigdy nie użyję, a zwykłych ludzkich szachów z W7 nie ma, że o braku karcianych układanek w starych prostych i sprawdzonych w boju wersjach nie wspomnę.

Sytuacja mi dojrzewa do wymiany podróżnego laptoka i chętnie kupiłbym taki sam 11-calowy (maksymalnie 13 cali, skoro ma być serio traktowany jako przenośny a nie przewoźny) Thinkpad Edge tylko nowy, ale niestety przestali robić takie małe pełnowartościowe (ma HDMI, VGA, 3xUSB, czytnik kart SD, normalną ludzką klawiaturę, gniazdo sieciowe, wifi-srifi i w zasadzie nic więcej do szczęścia nie potrzeba) i tanie (dałem zań coś ze 400 eurosów) komputery. Zamiast tego królują na rynku jakieś szajsowate tablety i pseudokomputery, których nie da sią w domu normalnie kablem podłączyć, bo koniecznie muszą być bezdrutowe, zintegrowane ze smartfonem i najlepiej, żebyś oddał im na przechowanie całą zawartość swoich dysków, włącznie z hasłami dostępowymi do wszystkiego.
