Gdy myślę o tych konweNterach, które konweNtowały obiektywy MF na AF, zawsze zastanawia mnie przyjęty mnożnik 1,6-1,7x, bo taki miały i Nikony, i Sigmy, i Pentax. Wiadomo, że użytkownikom tych konwerterów chodziło przede wszystkim o uzyskanie AF, a nie o efekt telekonwertera, więc pewnie najchętniej widzieliby konwerter z jak najmniejszą krotnością, który jednocześnie zabierałby minimum jasności obiektywu. Coś w rodzaju 1,2x, może 1,4x...
Może okazało się, że konwerter o tak małej krotności dawałby niewielki zakres ostrzenia?
A przy okazji, nawiązanie do postu Chorego Bogdana

:
Tak, stosując te konwertery AF tworzymy teleobiektyw z ogniskowaniem wewnętrznym IF, bo ostrzenie odbywa się za pomocą przesuwania konwertera, czyli tylnej grupy teleobiektywu. I w ten sposób zmienia się ogniskowa układu.
Co więcej, każde połączenie zwykłego obiektywu ze zwykłym telekonwerterem daje układ o zmiennej ogniskowej, bo przy ostrzeniu obiektyw odsuwa się od nieruchomego konwertera. Ogniskowa układu zmienia się przy ostrzeniu (skraca się). To na pewno wyjaśnia spadek rzeczywistej krotności konwertera przy bliskim ostrzeniu.
A jeśli obiektyw podstawowy ma ogniskowanie wewnętrzne lub t.p. i jego ogniskowa zmienia się przy ostrzeniu, wynikowa ogniskowa z telekonwerterem jest już zupełnie niewiadoma (poza tym, że na pewno się skraca przy ostrzeniu).
A jeśli taki obiektyw z IF lub t.p. zamontujemy na takim konwerterze AF jak te wyżej wspomniane, i ostrzyć można ręcznie na obiektywie i automatycznie konwerterem, wynikowa ogniskowa jest zupełną zagadką, bo wszystko się rusza i przesuwa...
