Tak, tak, wiem. Nie mogę sobie nazwiska przypomnieć, a gdzieś mi zginęły artykuły, które sobie z jego stron ściągnąłem. Strasznie się Górki czepiał.
Nie powiem, tu i tam miał rację, ale mógł to zrobić inaczej. Po prostu wskazać błędy, a nie wyzłośliwiać się. Zresztą wyzłośliwiał się prawie na każdy temat. Jad kapał z każdego artykułu.
Przez chwilę było to zabawne. Potem już nie.
Czepiał się - zresztą słusznie, moim zdaniem - beznadziejnie kiepskich tłumaczeń prospektów i instrukcji obsługi Nikona na j. polski. Tu akurat muszę przyznać mu rację. Zresztą on też przez jakiś czas tłumaczył dla Nikona, ale pewnie coś tam poszło nie tak, i nastąpił konflikt.
Nikon działał niespójnie i chyba szedł po linii najniższego oporu, bo kto inny i inaczej tłumaczył prospekty, kto inny i inaczej - instrukcje, a jeszcze kto inny i inaczej - menu w aparatach. Człowiek brał do ręki prospekt, instrukcję i aparat, i ta sama funkcja miała na przykład trzy nazwy...
Albo, te same pozycje menu były inaczej przetłumaczone w samym aparacie, a inaczej w instrukcji. Firma nie zadała sobie nawet trudu, by zapewnić spójność tych materiałów.
Inna sprawa, że koszty tłumaczeń mogą być niebagatelne (choć pewnie nie dla Nikona jako firmy), ale niedawno trafiłem na taką wcale nie taką zabawną historię tłumaczeniową:
Toczy się dochodzenie w sprawie samochodu, skradzionego w Brytanii, a znalezionego w Polsce. Dochodzenie prowadzi prokuratura w Polsce, i zażyczyła sobie tłumaczenia dokumentacji policyjnej (i pewnie ubezpieczeniowej, itp.) z Anglii. Problem w tym, że dokumentacja ma paręset stron, i koszt jej tłumaczenia przewyższa zauważalnie wartość samochodu. No i sytuacja jest patowa, bo prokuratura chce tłumaczenia, ale nie chce/nie może tyle za nie zapłacić...

Nie znam ciągu dalszego. Wiem tylko, że pojawiło się pytanie, czy można przetłumaczyć "najważniejsze fragmenty"...
Dodano po 8 minutach 47 strzałach znikąd:
Mógłbym zadzwonić do Marcina Górki i zapytać o nazwisko tego gościa, ale chyba trochę głupio, nie?
Z jakiegoś powodu, po ostatnim, trzecim wydaniu w 2004 roku, Foto-Kurier nie wydał już kolejnej edycji książki Marcina Górki, i zamiast niej pojawiły się dwa czy trzy wydania innej książki pod tytułem Nikon System, zupełnie innego autora, Marka Sutkowskiego. Książka była w zasadzie zbiorem i przedrukiem publikowanych w Foto-Kurierze artykułów i testów różnych aparatów Nikona, była zupełnie inna od książek Górki, i zebrała kilka bardzo fatalnych wręcz recenzji, moim zdaniem akurat zupełnie zasłużenie.
Dodano po 21 minutach :
Okazuje się, że nawet jeśli w Internecie coś ginie (choć podobno nie ginie), to w moim "chomictwie" nic nie ginie:
2018-07-05_08-51-44 by
Maciej, on Flickr
