Błędy językowe
Re: Błędy językowe
Znacie "German coast guard"?
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Błędy językowe
Taaak…
Zacytowałbym stosowny fragment o bałaganie w eterze, ale z tego cholernego .epuba nie da się skopiować. Da się zaznaczyć fragment, podświetlić nawet, ale "copy" jest wyszarzone.
Dodano po 27 minutach 21 strzałach znikąd:
Znalazłem program do usuwania DRM i konwersji na .pdf (trial na 30 dni) i oto efekt:
"By then, Admiral Callaghan's control had begun breaking down. There was only one open TBS voice-radio
frequency, and all the urgent business of the task force had to be conducted on it. Not only did Admiral Callaghan
have to transmit and receive, all the ships had to provide information or request clarifications or repeats of garbled
sentences. It became increasingly difficult to maintain order as radio discipline unraveled for a variety of good
reasons."
A pochodzi z:
"GUADALCANAL
Decision at Sea
The Naval Battle of Guadalcanal
November 13–15,1942
ERIC HAMMEL"
Zacytowałbym stosowny fragment o bałaganie w eterze, ale z tego cholernego .epuba nie da się skopiować. Da się zaznaczyć fragment, podświetlić nawet, ale "copy" jest wyszarzone.
Dodano po 27 minutach 21 strzałach znikąd:
Znalazłem program do usuwania DRM i konwersji na .pdf (trial na 30 dni) i oto efekt:
"By then, Admiral Callaghan's control had begun breaking down. There was only one open TBS voice-radio
frequency, and all the urgent business of the task force had to be conducted on it. Not only did Admiral Callaghan
have to transmit and receive, all the ships had to provide information or request clarifications or repeats of garbled
sentences. It became increasingly difficult to maintain order as radio discipline unraveled for a variety of good
reasons."
A pochodzi z:
"GUADALCANAL
Decision at Sea
The Naval Battle of Guadalcanal
November 13–15,1942
ERIC HAMMEL"
Re: Błędy językowe
Aha.
Katastrofa lotnicza na Teneryfie miała daleko idące konsekwencje. Po pierwsze, Hiszpanie, Amerykanie i Holendrzy przerzucali się odpowiedzialnością, bo ilość czynników po wszystkich stronach, które się do tego przyczyniły, była porażająca. Łańcuch wydarzeń, które kolejno prowadziły do katastrofy, był wręcz nieprawdopodobny, i każde z nich można opisać zdaniem: "gdyby nie..., to..." Ale nastąpiły, jedno po drugim, i, w połączeniu, doprowadziły do tragedii. Na końcu tego łańcucha były nieporozumienia pomiędzy mówiącymi po angielsku Hiszpanami (dość słabo) i Holendrami, i Amerykanami, którzy z kolei mówili kolokwialnym amerykańskim (np. kontrolerzy nie dosłyszeli i nie zrozumieli prawidłowo "I'll (= I will)" i zrozumieli to jako "I"). Do tego doszły zakłócenia gdy dwa samoloty i wieża nadawały jednocześnie na tej samej częstotliwości i niektórzy pewnych wypowiedzi w ogóle nie dosłyszeli. Ostatecznie maksimum winy przypisano pilotowi KLM, który rozpoczął start bez wyraźnego polecenia z wieży.
Konsekwencją tej katastrofy było wprowadzenie nowych zasad komunikacji radiowej, w tym przypisanie ściśle określonych znaczeń określonym zwrotom i słowom, których teraz wolno używać tylko w określonych sytuacjach, i są w związku z tym absolutnie jednoznaczne.
Oczywiście, dokładne rozważenie wszystkich czynników, które przyczyniły się do tej katastrofy, prowadzi, jak przeważnie, do tego samego: pieniędzy. U podłoża leżała bowiem silna presja czasu, pośpiech, i chęć uniknięcia ogromnych strat dla linii lotniczych.
Katastrofa lotnicza na Teneryfie miała daleko idące konsekwencje. Po pierwsze, Hiszpanie, Amerykanie i Holendrzy przerzucali się odpowiedzialnością, bo ilość czynników po wszystkich stronach, które się do tego przyczyniły, była porażająca. Łańcuch wydarzeń, które kolejno prowadziły do katastrofy, był wręcz nieprawdopodobny, i każde z nich można opisać zdaniem: "gdyby nie..., to..." Ale nastąpiły, jedno po drugim, i, w połączeniu, doprowadziły do tragedii. Na końcu tego łańcucha były nieporozumienia pomiędzy mówiącymi po angielsku Hiszpanami (dość słabo) i Holendrami, i Amerykanami, którzy z kolei mówili kolokwialnym amerykańskim (np. kontrolerzy nie dosłyszeli i nie zrozumieli prawidłowo "I'll (= I will)" i zrozumieli to jako "I"). Do tego doszły zakłócenia gdy dwa samoloty i wieża nadawały jednocześnie na tej samej częstotliwości i niektórzy pewnych wypowiedzi w ogóle nie dosłyszeli. Ostatecznie maksimum winy przypisano pilotowi KLM, który rozpoczął start bez wyraźnego polecenia z wieży.
Konsekwencją tej katastrofy było wprowadzenie nowych zasad komunikacji radiowej, w tym przypisanie ściśle określonych znaczeń określonym zwrotom i słowom, których teraz wolno używać tylko w określonych sytuacjach, i są w związku z tym absolutnie jednoznaczne.
Oczywiście, dokładne rozważenie wszystkich czynników, które przyczyniły się do tej katastrofy, prowadzi, jak przeważnie, do tego samego: pieniędzy. U podłoża leżała bowiem silna presja czasu, pośpiech, i chęć uniknięcia ogromnych strat dla linii lotniczych.

- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Błędy językowe
Doliczmy do tego chęć uniknięcia rzekomych strat prestiżu i mamy naszą polską powtórkę z rozrywki sprzed 8 lat...
Re: Błędy językowe
No niezupełnie Bo w naszym przypadku jednak chodziło o zupełnie innego rodzaju błędy.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Błędy językowe
OK, wiadomo. Chodziło mi o ilość błędów, takich czy innych, jako sam ciąg zdarzeń mający tragiczne konsekwencje.
- poor
- Rich poor
- Posty: 4222
- Rejestracja: 07.2018
- Lokalizacja: Kraków
Re: Błędy językowe
presja, czas i czynnik ludzki. Ponoc to jest niezmienne.
Re: Błędy językowe
System zabezpieczeń w lotnictwie jest tak rozbudowany że niemożliwe jest by wypadek wydarzył się z jednego tylko powodu. zawsze musi być to ciąg różnych niedopatrzeń, niekonsekwencji, błędów, złamania procedur i przepisów, czasem winne są błędne procedury i instrukcje, błędy w szkoleniu - ale praktycznie nigdy nie jest to obecnie jeden tylko błąd jednej osoby, zawsze musi ich być kilka, bo jest za dużo zabezpieczeń.
Dodano po 15 minutach 45 strzałach znikąd:
A polska katastrofa jest niemal dokładnym powieleniem katastrofy amerykańskiego wojskowego Boeinga 737 w Dubrowniku w 1996 roku.
Wydarzyła się ona z bardzo podobnych powodów w bardzo podobnych okolicznościach.
1) nieprzygotowana załoga, praktycznie nie znająca procedur dla lotnictwa cywilnego i lotnisk cywilnych
2) fatalne warunki atmosferyczne
3) lot na całkowicie nieznane lotnisko
4) rozkaz lotu na lotnisko niedopuszczone przez US Air Force
5) mapy z błędami
6) lotnisko zniszczone po wojnie, brak zaawansowanego naprowadzania
7) samolot nie wyposażony w dwa odbiorniki sygnałów radiolatarni, niezbędne przy takim podejściu
8) brak umiejętności pilotów i nawigatora do lądowania w takich warunkach; załogi przyzwyczajone do lądowania automatycznego z naprowadzaniem na ścieżkę
9) spóźnienie
9) ważni oficjele na pokładzie, ważni oficjele czekający na lotnisku, i presja (nie wiadomo, czy wyrażona wprost) na załogę, by za wszelką cenę lądować
Brzmi znajomo?
W efekcie zbłądzili i roztrzaskali się o zbocze góry w pobliżu, pomoc w fatalnych warunkach dotarła po wielu godzinach. Zginęli wszyscy (ok. 40 osób).
Winą obarczono załogę i ich dowódców, których zdegradowano i zwolniono w niesławie.
Dodatkowym utrudnieniem było to, że wówczas samoloty US Air Force nie miały rejestratorów, ani danych lotu, ani rozmów w kokpicie. Po tej katastrofie wprowadzono je.
Dodano po 15 minutach 45 strzałach znikąd:
A polska katastrofa jest niemal dokładnym powieleniem katastrofy amerykańskiego wojskowego Boeinga 737 w Dubrowniku w 1996 roku.
Wydarzyła się ona z bardzo podobnych powodów w bardzo podobnych okolicznościach.
1) nieprzygotowana załoga, praktycznie nie znająca procedur dla lotnictwa cywilnego i lotnisk cywilnych
2) fatalne warunki atmosferyczne
3) lot na całkowicie nieznane lotnisko
4) rozkaz lotu na lotnisko niedopuszczone przez US Air Force
5) mapy z błędami
6) lotnisko zniszczone po wojnie, brak zaawansowanego naprowadzania
7) samolot nie wyposażony w dwa odbiorniki sygnałów radiolatarni, niezbędne przy takim podejściu
8) brak umiejętności pilotów i nawigatora do lądowania w takich warunkach; załogi przyzwyczajone do lądowania automatycznego z naprowadzaniem na ścieżkę
9) spóźnienie
9) ważni oficjele na pokładzie, ważni oficjele czekający na lotnisku, i presja (nie wiadomo, czy wyrażona wprost) na załogę, by za wszelką cenę lądować
Brzmi znajomo?
W efekcie zbłądzili i roztrzaskali się o zbocze góry w pobliżu, pomoc w fatalnych warunkach dotarła po wielu godzinach. Zginęli wszyscy (ok. 40 osób).
Winą obarczono załogę i ich dowódców, których zdegradowano i zwolniono w niesławie.
Dodatkowym utrudnieniem było to, że wówczas samoloty US Air Force nie miały rejestratorów, ani danych lotu, ani rozmów w kokpicie. Po tej katastrofie wprowadzono je.
- vid3
- Posty: 8699
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt: