Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
No nie wiem, może to ja jestem zbączony, ale tak to odebrałem, bo w zasadzie nie było tam ani jednej pozytywnej historii, a Szaman został przedstawiony jako totalny bufon i nieuk, który stanowisko kapitana zawdzięczał dobremu "zawieszeniu" w Warszawie, który nie miał bladego pojęcia o żegludze, a któremu statki nie tonęły tylko dzięki temu, że załoga miała instynkt samozachowawczy i odpowiednią wiedzę i umiejętności. Jedyne, co mu dobrze wychodziło, to robienie dobrego wrażenia i czarowanie wszystkich. Oczywiście do czasu, bo you can fool some people all the time, and all the people some of time, but you can't fool all the people all the time.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38982
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Wszystko prawda, ale wg mnie Kapitan Karol napisał to w garniturze i bez żółci.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Masz rację, ale mimo wszystko było to w kontraście do wcześniejszych książek, w których dominował żart i humor. A tu po prostu był opis niekompetencji Szamana. Zrobiło to na mnie nieprzyjemne wrażenie i zraziło mnie do tej książki.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38982
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Kurde, Maciek - sprawa bardzo ciekawa. Dwaj ludzie w podobnym wieku, pozytywnie nastawieni do twórczości Kapitana, odmiennie odczuwają jego ostatnią książkę...
Ale może nic w tym dziwnego? Odmienne osobowości, odmienny prawdopodobnie wiek przeczytania... Odmienna percepcja, odmienna świadomość...
Wcale się nie zdziwię, że, w swej dziecinnej naiwności, nie dostrzegłem tego, co Ty...
Ale może nic w tym dziwnego? Odmienne osobowości, odmienny prawdopodobnie wiek przeczytania... Odmienna percepcja, odmienna świadomość...
Wcale się nie zdziwię, że, w swej dziecinnej naiwności, nie dostrzegłem tego, co Ty...

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
No nie wiem, być może w innym czasie czytaliśmy Znaczy Kapitana (ja chyba dość późno) i Krążownik spod Somosierry, ale Szamana Morskiego kupiłem i przeczytałem gdy tylko się ukazał, więc Ty pewnie też.
I zrobiło mi się przykro, odebrałem tę książkę jakoś bardzo smutno. Znaczy Kapitan był zabawny, Krążownik spod Somosierry - trochę bardziej serio i faktograficzny (może dlatego, że dotyczył w dużej mierze przykrego okresu wojny), ale w żadnej z nich ludzie nie byli stawiani w bardzo negatywnym świetle (no, może z wyjątkiem nieszczęsnego szóstego oficera - fajtłapy, nie pamiętam, jak go nazywali), natomiast Szaman Morski w ogóle nie był dla mnie zabawny, odebrałem to jako portret nadętego, niekompetentnego bufona, który ciągle przez to narażał życie ludzi, a z opresji ratowała go załoga, którą pomiatał.
Dodano po 3 minutach 19 sekundach:
Może bierze się to z tego, że Ty jesteś nastawiony do świata i ludzi optymistycznie, a ja - pesymistycznie? Może dostrzegłem w książce coś, mnie dotknęło bezpośrednio, jakąś paralelę? Nie wiem.
I zrobiło mi się przykro, odebrałem tę książkę jakoś bardzo smutno. Znaczy Kapitan był zabawny, Krążownik spod Somosierry - trochę bardziej serio i faktograficzny (może dlatego, że dotyczył w dużej mierze przykrego okresu wojny), ale w żadnej z nich ludzie nie byli stawiani w bardzo negatywnym świetle (no, może z wyjątkiem nieszczęsnego szóstego oficera - fajtłapy, nie pamiętam, jak go nazywali), natomiast Szaman Morski w ogóle nie był dla mnie zabawny, odebrałem to jako portret nadętego, niekompetentnego bufona, który ciągle przez to narażał życie ludzi, a z opresji ratowała go załoga, którą pomiatał.
Dodano po 3 minutach 19 sekundach:
Może bierze się to z tego, że Ty jesteś nastawiony do świata i ludzi optymistycznie, a ja - pesymistycznie? Może dostrzegłem w książce coś, mnie dotknęło bezpośrednio, jakąś paralelę? Nie wiem.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38982
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ej, Maciek... Nie jestem nastawiony optymistycznie - szczególnie ostatnio.
Kurwa, po prostu boję się jutra.
Kurwa, po prostu boję się jutra.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
No ale może kiedyś byłeś bardziej optymistyczny?
Bo ja też się boję. Masz rację, jak żyć, gdy nie wiadomo, co będzie jutro? Nie wiadomo, jak i na co się przygotować?
Do dupy. Z dnia na dzień może się okazać, że całą dotychczasową działalność i życie można o kant dupy potłuc, bo trzeba się będzie w jeden dzień przestawić na zupełnie nowe okoliczności. Dziwisz się, że ludzie mają depresje i inne takie? Bo ja nie.
Bo ja też się boję. Masz rację, jak żyć, gdy nie wiadomo, co będzie jutro? Nie wiadomo, jak i na co się przygotować?
Do dupy. Z dnia na dzień może się okazać, że całą dotychczasową działalność i życie można o kant dupy potłuc, bo trzeba się będzie w jeden dzień przestawić na zupełnie nowe okoliczności. Dziwisz się, że ludzie mają depresje i inne takie? Bo ja nie.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Panowie, bo to trzeba po "gotycku". Jak już sobie uświadomisz, że umieramy prawie za chwilę a po śmierci nie ma nic, przełkniesz to katharsis, to potem cieszysz się każdym dniem jak fajnym prezentem 
Oczywiście "gotyckość" ma również złe strony, bo codziennie faktycznie wiele rzeczy wydaje się do dupy, ale idzie sobie z tym radzić. Nie wiem czy mam depresję, chyba mam pernamentną od 15 roku życia, ale staram się jej nie dostrzegać bo mnie śmieszą takie rzeczy, a najbardziej nie trawię wszelkiego rodzaju psychologów i psychiatrów. Swołocz. Choć lekarzy nienawidzę, tych ww. to najbardziej. Pseudo-mądrale. Najciekawsze, że niemal zawsze, jak mieli problem z diagnozą mojego kręgosłupa i bólu, przysyłali mi psycholog. Ze szpitala na Szopena w Rzeszy, gdzie się urodziłem nota bene, wypuścili mnie z neurologii z wypisem (po łacinie) że niby schizofrenia. Nie wiedzieli, że łacinę znam dość dobrze. Cała diagnoza polegała na tym, że przysłali do mnie nawiedzoną pannę w mini, psycholog, która non stop mrużyła oczy i mówiła do siebie. Ze dwa lata później widziałem ją na ulicy, też mówiła do siebie. Raz byłem u psychiatry, bo przez stres miałem bezsenność. Gość opowiadał jakie tabletki sam se przepisuje i jakie ma wizje, śmiał się przy tym niezdrowym śmiechem przypominającym płacz.
No to jak wszędzie. Najbardziej skorumpowani chuje walczą o Twoje dobro a wariaci leczą cię z chorób psychicznych

Oczywiście "gotyckość" ma również złe strony, bo codziennie faktycznie wiele rzeczy wydaje się do dupy, ale idzie sobie z tym radzić. Nie wiem czy mam depresję, chyba mam pernamentną od 15 roku życia, ale staram się jej nie dostrzegać bo mnie śmieszą takie rzeczy, a najbardziej nie trawię wszelkiego rodzaju psychologów i psychiatrów. Swołocz. Choć lekarzy nienawidzę, tych ww. to najbardziej. Pseudo-mądrale. Najciekawsze, że niemal zawsze, jak mieli problem z diagnozą mojego kręgosłupa i bólu, przysyłali mi psycholog. Ze szpitala na Szopena w Rzeszy, gdzie się urodziłem nota bene, wypuścili mnie z neurologii z wypisem (po łacinie) że niby schizofrenia. Nie wiedzieli, że łacinę znam dość dobrze. Cała diagnoza polegała na tym, że przysłali do mnie nawiedzoną pannę w mini, psycholog, która non stop mrużyła oczy i mówiła do siebie. Ze dwa lata później widziałem ją na ulicy, też mówiła do siebie. Raz byłem u psychiatry, bo przez stres miałem bezsenność. Gość opowiadał jakie tabletki sam se przepisuje i jakie ma wizje, śmiał się przy tym niezdrowym śmiechem przypominającym płacz.
No to jak wszędzie. Najbardziej skorumpowani chuje walczą o Twoje dobro a wariaci leczą cię z chorób psychicznych

Sowy nie są tym, czym się wydają...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38982
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Owain. Napisałeś o tym. A tę w mini powinieneś porządnie zerżnąć pro publico bono. Bo Ula by Ci to wybaczyła, pro w/w.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nee.. Nie w moim typie była
Znaczy może i ładna ale dla mnie psychika ma wyraz bardziej erotyczny;p

Sowy nie są tym, czym się wydają...