Jaki francuski pokrak ładniejszy?
- wpk
- wpkx
- Posty: 38946
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
A potem minęli się ze swoim lustrzanym odbiciem? Chyba tu już o tym pisaliśmy, ale też nie mogę sobie przypomnieć tytułu.
Maciek?
Maciek?
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Nie, nie pamiętam.
Ale znam trochę podobną historię z czasów bynajmniej nie socjalistycznych. A słyszałem ją od kolegi, który był w jakimś stopniu zaangażowany w późniejsze rozwiązanie problemu, który z tego wynikł, więc raczej wydaje się wiarygodna.
Otóż Łódź łączy z leżącym od niej na północ Zgierzem jedna wąska ulica. Jest szeroka i dwujezdniowa od strony Łodzi i od strony Zgierza też, ale gdy zbliża się do granic miast (które się stykają ze sobą), robi się wąska, jednojezdniowa, z jednym pasem w każdą stronę. Ten wąski odcinek na granicy Łodzi i Zgierza ma dokładnie dwa kilometry i jest oczywiście poważnym wąskim gardłem, którego z tysiąca różnych powodów podobno NIE MOŻNA zlikwidować.
Jednym z tych powodów jest przebiegający nad tą ulicą, już na terenie Zgierza, wąski i niski wiadukt dawnej kolei Warszawsko-Kaliskiej, obecnie będący fragmentem linii kolejowej biegnącej od stacji Łódź Kaliska na północ do Zgierza, i tam rozdzielającej się na linię idącą na wschód do Łowicza i Warszawy (dawnej właśnie kolej Warszawsko-Kaliska), i na linię idącą na północ do Kutna i dalej do Włocławka, Bydgoszczy, Tczewa i Gdyni.
Wiadukt ten jest
a) wąski (ale bez przesady, wystarczający dla normalnej ulicy dwukierunkowej, tyle, że nie można jej już poszerzyć) i, przede wszystkim,
b) dość niski, o czym informują odpowiednie znaki drogowe jeszcze nawet przed wjazdem na ten odcinek i zachęcające wyższe ciężarówki do wyboru innej, dłuższej trasy okrężnej, omijającej ten wiadukt i centrum Zgierza. Oprócz tego przed wiaduktem są specjalne bramki typu "jeśli nie zmieścisz się w tę bramkę, to nie zmieścisz się pod wiaduktem", ponownie odpowiednie znaki, itd.
Mimo to co jakiś czas trafia się jakiś głąb, który jednak próbuje, i co jakiś czas ktoś się tam zacina pod tym wiaduktem. Parę lat temu nawet przypierdzielili tak mocno, że wiadukt minimalnie się przesunął i wymagał napraw, i na dzień czy dwa trzeba było zamknąć i ruch drogowy, i kolejowy.
Tyle tytułem wprowadzenia.
Parę lat temu pewna firma na południu Polski (gdzieś na Śląsku) wyprodukowała jakąś wielką machinę na eksport do Afryki. Machina była transportowana drogą na lawecie do portu w Gdyni czy w Gdańsku, gdzie miała być załadowana na statek i wyprawiona do odbiorcy w Afryce. Mimo tego, że trasę przewozu można było dokładnie zaplanować, sprawdzając wszystkie mosty itd., chłopcy tego nie zrobili. Dojechali do wiaduktu w Zgierzu, i stanęli, bo okazało się, że laweta z machiną nie zmieści się na wysokość. Brakowało kilkunastu czy kilkudziesięciu centymetrów. Chłopcy główkowali, główkowali, i wygłówkowali: wzięli akumulatorową szlifierkę kątową, czyli tzw. flexa, i odpiłowali od maszyny jakieś wystające do góry wsporniki, ucha, itp. Po ich odpiłowaniu machina zmieściła się pod wiaduktem, a po przyjeździe na miejsce, do portu, chłopcy po cichu na nowo te odpiłowane elementy przyspawali.
I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że po dopłynięciu do Afryki odbiorca przeprowadził inspekcję machiny i odmówił jej odbioru, i złożył reklamację.
Ale znam trochę podobną historię z czasów bynajmniej nie socjalistycznych. A słyszałem ją od kolegi, który był w jakimś stopniu zaangażowany w późniejsze rozwiązanie problemu, który z tego wynikł, więc raczej wydaje się wiarygodna.
Otóż Łódź łączy z leżącym od niej na północ Zgierzem jedna wąska ulica. Jest szeroka i dwujezdniowa od strony Łodzi i od strony Zgierza też, ale gdy zbliża się do granic miast (które się stykają ze sobą), robi się wąska, jednojezdniowa, z jednym pasem w każdą stronę. Ten wąski odcinek na granicy Łodzi i Zgierza ma dokładnie dwa kilometry i jest oczywiście poważnym wąskim gardłem, którego z tysiąca różnych powodów podobno NIE MOŻNA zlikwidować.
Jednym z tych powodów jest przebiegający nad tą ulicą, już na terenie Zgierza, wąski i niski wiadukt dawnej kolei Warszawsko-Kaliskiej, obecnie będący fragmentem linii kolejowej biegnącej od stacji Łódź Kaliska na północ do Zgierza, i tam rozdzielającej się na linię idącą na wschód do Łowicza i Warszawy (dawnej właśnie kolej Warszawsko-Kaliska), i na linię idącą na północ do Kutna i dalej do Włocławka, Bydgoszczy, Tczewa i Gdyni.
Wiadukt ten jest
a) wąski (ale bez przesady, wystarczający dla normalnej ulicy dwukierunkowej, tyle, że nie można jej już poszerzyć) i, przede wszystkim,
b) dość niski, o czym informują odpowiednie znaki drogowe jeszcze nawet przed wjazdem na ten odcinek i zachęcające wyższe ciężarówki do wyboru innej, dłuższej trasy okrężnej, omijającej ten wiadukt i centrum Zgierza. Oprócz tego przed wiaduktem są specjalne bramki typu "jeśli nie zmieścisz się w tę bramkę, to nie zmieścisz się pod wiaduktem", ponownie odpowiednie znaki, itd.
Mimo to co jakiś czas trafia się jakiś głąb, który jednak próbuje, i co jakiś czas ktoś się tam zacina pod tym wiaduktem. Parę lat temu nawet przypierdzielili tak mocno, że wiadukt minimalnie się przesunął i wymagał napraw, i na dzień czy dwa trzeba było zamknąć i ruch drogowy, i kolejowy.
Tyle tytułem wprowadzenia.
Parę lat temu pewna firma na południu Polski (gdzieś na Śląsku) wyprodukowała jakąś wielką machinę na eksport do Afryki. Machina była transportowana drogą na lawecie do portu w Gdyni czy w Gdańsku, gdzie miała być załadowana na statek i wyprawiona do odbiorcy w Afryce. Mimo tego, że trasę przewozu można było dokładnie zaplanować, sprawdzając wszystkie mosty itd., chłopcy tego nie zrobili. Dojechali do wiaduktu w Zgierzu, i stanęli, bo okazało się, że laweta z machiną nie zmieści się na wysokość. Brakowało kilkunastu czy kilkudziesięciu centymetrów. Chłopcy główkowali, główkowali, i wygłówkowali: wzięli akumulatorową szlifierkę kątową, czyli tzw. flexa, i odpiłowali od maszyny jakieś wystające do góry wsporniki, ucha, itp. Po ich odpiłowaniu machina zmieściła się pod wiaduktem, a po przyjeździe na miejsce, do portu, chłopcy po cichu na nowo te odpiłowane elementy przyspawali.
I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że po dopłynięciu do Afryki odbiorca przeprowadził inspekcję machiny i odmówił jej odbioru, i złożył reklamację.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Co do japończyków, to Toyota CHR jest dla mnie za niska, ma kiepskie recenzje jeśli idzie o wyciszenie, spalanie poza miastem itp. Ravka już dla mnie za droga i ponoć wcale nie taka wygodna, Kaszkai też drogi a z automatem nie taki rewelacyjny silnik, Honda CRV brzydka droga, HRV strasznie mułowata, choć fajna. Mazda CX-3 najładniejsze auto, ale strasznie mała, klaustrofobiczna, siadałem w niej z 10 razy. CX-5 za droga, chyba że używka, gdybym z pewnego źródła dorwał taką z automatem i benzyną 2,5 l...
Mam jeszcze pytanie co do opon. Czy ja dobrze liczę. w Clio mam 185/60 R15. Czyli wysokość opony to 185x60%= 11,1 cm? A w Kadjarze jest 215/55 R18 czyli 215x55%= 11,8 cm?
A w C5 Aircross jest 235x55 R18 czyli 12,9 cm? Niezły balon... Na oko ta osiemnastka w Kadjarze wygląda na cieńszą niż w moim Clio no ale pewnie to przez średnicę. Ciekawe jak z przełożeniem na tłumienie nierówności.
Mam jeszcze pytanie co do opon. Czy ja dobrze liczę. w Clio mam 185/60 R15. Czyli wysokość opony to 185x60%= 11,1 cm? A w Kadjarze jest 215/55 R18 czyli 215x55%= 11,8 cm?
A w C5 Aircross jest 235x55 R18 czyli 12,9 cm? Niezły balon... Na oko ta osiemnastka w Kadjarze wygląda na cieńszą niż w moim Clio no ale pewnie to przez średnicę. Ciekawe jak z przełożeniem na tłumienie nierówności.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Dobrze liczysz.
Tak przy okazji, niedawno czytałem, że mija moda na bardzo niskie profile i wiele nowych aut ma profil 70 czy nawet 80.
Podobno doszli do wniosku, że super niski profil wcale nie musi powodować, że opona lepiej przylega do drogi nawet na ostrych zakrętach, że można to uzyskać na wyższych oponach, a te wyższe lepiej spełniają rolę amortyzującą. Z korzyścią dla komfortu jazdy i w ogóle dla całego samochodu, który mniej się roztrząsa na wybojach.
W ogóle w oponach są mody. Przecież paręnaście lat temu przyszła moda na opony kierunkowe, i te "bezkierunkowe" były "be". Tak samo przekonywano wszystkich do zakupu opon ściśle letnich i ściśle zimowych.
A teraz są nowe mody i opony, zamiast kierunkowości, mają stronę wewnętrzną i zewnętrzną, i na nowo coraz popularniejsze robią się opony uniwersalne.
Wszystko to są pewnie manipulacje wielkich koncernów, żeby więcej sprzedać.
Tak przy okazji, niedawno czytałem, że mija moda na bardzo niskie profile i wiele nowych aut ma profil 70 czy nawet 80.
Podobno doszli do wniosku, że super niski profil wcale nie musi powodować, że opona lepiej przylega do drogi nawet na ostrych zakrętach, że można to uzyskać na wyższych oponach, a te wyższe lepiej spełniają rolę amortyzującą. Z korzyścią dla komfortu jazdy i w ogóle dla całego samochodu, który mniej się roztrząsa na wybojach.
W ogóle w oponach są mody. Przecież paręnaście lat temu przyszła moda na opony kierunkowe, i te "bezkierunkowe" były "be". Tak samo przekonywano wszystkich do zakupu opon ściśle letnich i ściśle zimowych.
A teraz są nowe mody i opony, zamiast kierunkowości, mają stronę wewnętrzną i zewnętrzną, i na nowo coraz popularniejsze robią się opony uniwersalne.
Wszystko to są pewnie manipulacje wielkich koncernów, żeby więcej sprzedać.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38946
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Powtarzam to od zawsze. Do zrzygania. A gdy widzę klasyka, np. R107 albo C126 na niefabrycznym, niskim profilu, to odruch wymiotny się wzmaga.
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
A mnie na śmiech, gdy widzę takiego nomen omen Sebixa w czarnym BMW na niemal gołych felgach, gdzie opona ma centymetr grubości, i Sebix próbuje przejechać przez tory tramwajowe... Widzę jak te łyse łby się trzęsą... I mam radochę. 

- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
No tak, ja nie wiem po co te niskie profile, jeszcze suvach, gdzie w sumie jednak uważam, że 70% ludzi kupuje je dla wygody, by wyżej wsiadać bo kręgosłup. I jeszcze trzeba dopłacać za te cienizny albo najwyższą wersję wyposażenia można mieć tylko z tymi niskimi jak np. w Kii Sportage.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38946
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Nie, nie dla wygody - dla mody przede wszystkim. SUV to marketingowy trend. Kupują bogaci biznesmeni dla żon, by woziły dzieci do prywatnego przedszkola - bo inne matki takimi podjeżdżają.
Maciek, w łysych łbach dochodzi jeszcze najczęściej obniżone do kilkucentymetrowego prześwitu zawieszenie, okrak na przednich kołach i spojler udający odśnieżarkę - nie do przejechania przez żaden próg zwalniający. Nie mówiąc o wyciętym katalizatorze i wiaderkowym wylocie z tyłu...
(Z tym, że łatwo się śmiać z naszej pozycji - lecz co, jeśli ci młodzi ludzie urodzili się i wychowali wśród takich wzorców i nie znają innych wartości?)
Maciek, w łysych łbach dochodzi jeszcze najczęściej obniżone do kilkucentymetrowego prześwitu zawieszenie, okrak na przednich kołach i spojler udający odśnieżarkę - nie do przejechania przez żaden próg zwalniający. Nie mówiąc o wyciętym katalizatorze i wiaderkowym wylocie z tyłu...
(Z tym, że łatwo się śmiać z naszej pozycji - lecz co, jeśli ci młodzi ludzie urodzili się i wychowali wśród takich wzorców i nie znają innych wartości?)
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Masz rację.
Ja mówię o rurze wybuchowej zrobionej z rury kanalizacyjnej...
A tak a propos Cytryn.
Nie wiem, jak jest teraz, ale pod koniec lat 90 i na początku 2000 troje znajomych fundnęło sobie Cytryny: koleżanka kupiła Saxo, jeden znajomy - Xsarę, a drugi znajomy - najpierw ZXa, a potem Xsarę. I wszyscy oni mieli ogromne problemy z serwisowaniem.
W Łodzi były trzy autoryzowane stacje obsługi (przy dilerach), i wszystkie trzy były tragiczne! Wszystkie trzy były co najmniej silnie niekompetentne, a jedna z nich jeszcze w dodatku próbowała celowo oszukiwać na każdym kroku - i przy zakupie samochodu, i potem przy jego serwisowaniu.
Wszyscy oni mieli kłopoty i poważne zastrzeżenia do tych serwisów. Ponadto, jeden z tych znajomych miał wypadek i po tym wypadku oddał samochód do naprawy w autoryzowanym serwisie napraw powypadkowych Citroena gdzieś pod Warszawą. Niestety, okazało się, że niekompetencja nie dotyczyła tylko stacji łódzkich - tamten warsztat napraw powypadkowych też się nie wykazał, oddali do odbioru "naprawiony" samochód ze zowalizowanym otworem na sworzeń wahacza, i przednie koło chodziło po 5 cm do przodu i do tyłu. Wtedy krążyła opinia, że Citroen w ogóle nie sprawuje żadnego nadzoru ani nad dilerami, ani nad stacjami serwisowymi, które nie były w żaden sposób rozliczane przez firmę macierzystą z jakości usług, i nie trzymały żadnych norm przyzwoitości.
Nie wiem więc, jak to jest teraz, ale kiedyś było fatalnie.
Co więcej, jeden z aktualnych dilerów Citroena w Łodzi kiedyś był dilerem Renault. Rozeszła się pogłoska, że Renault rozwiązało z nim umowę ze względu na jego nieuczciwość i liczne przekręty, no i wziął Citroena, który nie był tak drobiazgowy...
Jak jest obecnie - nie wiem.
Ja mówię o rurze wybuchowej zrobionej z rury kanalizacyjnej...

A tak a propos Cytryn.
Nie wiem, jak jest teraz, ale pod koniec lat 90 i na początku 2000 troje znajomych fundnęło sobie Cytryny: koleżanka kupiła Saxo, jeden znajomy - Xsarę, a drugi znajomy - najpierw ZXa, a potem Xsarę. I wszyscy oni mieli ogromne problemy z serwisowaniem.
W Łodzi były trzy autoryzowane stacje obsługi (przy dilerach), i wszystkie trzy były tragiczne! Wszystkie trzy były co najmniej silnie niekompetentne, a jedna z nich jeszcze w dodatku próbowała celowo oszukiwać na każdym kroku - i przy zakupie samochodu, i potem przy jego serwisowaniu.
Wszyscy oni mieli kłopoty i poważne zastrzeżenia do tych serwisów. Ponadto, jeden z tych znajomych miał wypadek i po tym wypadku oddał samochód do naprawy w autoryzowanym serwisie napraw powypadkowych Citroena gdzieś pod Warszawą. Niestety, okazało się, że niekompetencja nie dotyczyła tylko stacji łódzkich - tamten warsztat napraw powypadkowych też się nie wykazał, oddali do odbioru "naprawiony" samochód ze zowalizowanym otworem na sworzeń wahacza, i przednie koło chodziło po 5 cm do przodu i do tyłu. Wtedy krążyła opinia, że Citroen w ogóle nie sprawuje żadnego nadzoru ani nad dilerami, ani nad stacjami serwisowymi, które nie były w żaden sposób rozliczane przez firmę macierzystą z jakości usług, i nie trzymały żadnych norm przyzwoitości.
Nie wiem więc, jak to jest teraz, ale kiedyś było fatalnie.
Co więcej, jeden z aktualnych dilerów Citroena w Łodzi kiedyś był dilerem Renault. Rozeszła się pogłoska, że Renault rozwiązało z nim umowę ze względu na jego nieuczciwość i liczne przekręty, no i wziął Citroena, który nie był tak drobiazgowy...
Jak jest obecnie - nie wiem.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Jaki francuski pokrak ładniejszy?
Woytek, to tylko część prawdy. U mnie ludzie w pracy kupują właśnie ze względu na problemy kręgosłupowe, które niestety są powszechne. Nie każdy jest tak gibki jak Ty. No ale jak Ty się mi chwalisz przez telefon o 15tej, że jeszcze nic nie jadłeś, to nie dziwota 

Sowy nie są tym, czym się wydają...