W sobotę się bujałem rowerem na północnej stronie dzielnicy. Jadę podwalem przeciwpowodziowym i w świeżo skoszonym zielsku bociek sobie szuka paszy. Poderwał się do lotu jak byłem tak z 10-15 metrów od niego. Ależ to majestatyczny ptak jest. Jak szybował przede mną to skrzydłami niemal całą szerokość drogi krył. Potem przez chwilę jechałem do niego równolegle, w końcu odleciał nad pole. Pierwszy raz z tak bliska bociana widziałem.
W ogóle odkąd wróciłem na MTB i unikam twardych dróg, to ilość kontaktów z przyrodą wzrosła. A to zająca pogonię, a to lisa wystraszę, sarny są niemal na każdym wyjeździe. Raz coś dużego, drapieżnego i latającego widziałem z kilku metrów. Dobrze, że na Dolnym Śląsku mało dużych drapieżników jest.
Choć akurat dziki miałem okazję spotkać w mieście, jak do pracy jechałem. Może to i lepiej, te z lasu mniej człowieka zwyczajne, mogłyby się wystraszyć i zaatakować.
Nie no, zajebiste - słowo "Obrazek" w ramce.
Lepsze niż podpiale.
Dodano po 12 minutach 42 strzałach znikąd:
PS Nie ma to jak mieć w dupie wszystkich na forum wrzucając huj wie co nogą i tłumaczyć, że się omsknęła i rozdarła skaj na kanapie w trakcie stosunku.
Gratulacje, Janku, czy tam kimkolwiek jesteś, że w końcu spowodowałeś taki mój komentarz.