Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38984
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ja pożegnałem Figę słowami "To był człowiek zaklęty w psa".
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ładnie rysuje ta Sigma.
No, niestety, tak zwykle wyglądają te ostatnie chwile. Człowiek zwykle szarpie się rozpaczliwie do ostatniej chwili, ratując zwierzaka, a serce rozdziera się, gdy wiadomo, że już nie można pomóc inaczej niż w ten ostateczny sposób, i trzeba jeszcze zadać ten ostatni "cios".
Oba koty usypiałem u weta, i zaproponował, bym sobie wyszedł do ogrodu w tej smutnej chwili, ale nie potrafiłem. Serce pękało, ale nie potrafiłem odejść w takiej chwili. Jak się bierze zwierzaka, to do końca. Tyle, że biorąc zwierzaka nie myśli się o tym, że zwykła kolej rzeczy jest taka, że on przeważnie odejdzie wcześniej.
Zresztą z drugiej strony też nie jest wesoło. Znam przykłady zwierząt "usychających" po odejściu opiekuna. Nie tylko psów. Moja kotka "na wygnaniu u mamy" nie mogła sobie dać rady z nagłym zniknięciem babci. Jej jednej tylko czasem wskakiwała na kolana (nie lubiła, gdy brało się ją na ręce, sama rzadko przychodziła, nie układała się nigdy na człowieku, tylko obok - wyjątkiem była babcia, której czasem na kolana wskakiwała. I chyba jej babci brakowało. Gdy mama zaczęła sypiać na łóżku babci, kotka przyszła i zrobiła jej awanturę, co to za porządki!
No, niestety, tak zwykle wyglądają te ostatnie chwile. Człowiek zwykle szarpie się rozpaczliwie do ostatniej chwili, ratując zwierzaka, a serce rozdziera się, gdy wiadomo, że już nie można pomóc inaczej niż w ten ostateczny sposób, i trzeba jeszcze zadać ten ostatni "cios".
Oba koty usypiałem u weta, i zaproponował, bym sobie wyszedł do ogrodu w tej smutnej chwili, ale nie potrafiłem. Serce pękało, ale nie potrafiłem odejść w takiej chwili. Jak się bierze zwierzaka, to do końca. Tyle, że biorąc zwierzaka nie myśli się o tym, że zwykła kolej rzeczy jest taka, że on przeważnie odejdzie wcześniej.
Zresztą z drugiej strony też nie jest wesoło. Znam przykłady zwierząt "usychających" po odejściu opiekuna. Nie tylko psów. Moja kotka "na wygnaniu u mamy" nie mogła sobie dać rady z nagłym zniknięciem babci. Jej jednej tylko czasem wskakiwała na kolana (nie lubiła, gdy brało się ją na ręce, sama rzadko przychodziła, nie układała się nigdy na człowieku, tylko obok - wyjątkiem była babcia, której czasem na kolana wskakiwała. I chyba jej babci brakowało. Gdy mama zaczęła sypiać na łóżku babci, kotka przyszła i zrobiła jej awanturę, co to za porządki!

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Zdumiewające, że na zdjęciu ten tak chory i na pewno cierpiący pies... uśmiecha się!
W moim przypadku weterynarz, po wielodniowych staraniach, zrobił kolejne badania, wyniki jasno wskazywały, że żadne organy nie pracują już prawidłowo, kot po prostu męczył się, nie jadł, nie pił, ale też nie "oddawał", nerki nie oczyszczały organizmu... Można było jeszcze poczekać może dzień, może dwa, ale wiadomo było, że nie ma na co.

W moim przypadku weterynarz, po wielodniowych staraniach, zrobił kolejne badania, wyniki jasno wskazywały, że żadne organy nie pracują już prawidłowo, kot po prostu męczył się, nie jadł, nie pił, ale też nie "oddawał", nerki nie oczyszczały organizmu... Można było jeszcze poczekać może dzień, może dwa, ale wiadomo było, że nie ma na co.

- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Zośku, to bardzo ważne i cenne co piszesz, pomaga i mnie, bo ciężko jest nam w związku z Zuzą, która z 'wyrokiem' żyje już kilka lat. A ja też pochowałem w 2004 r. psa, którego miałem 18 lat. Ciężkie to wszystko, ale tak jak napisał wpk. Lepszego życia niż z Wami - nie mógł mieć. A kostucha czeka i Ciebie i mnie i wszystkich.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Żalu po stracie nie należy się wstydzić. To nieprawda, że to takie "niemęskie". Można udawać, ale w środku żal zawsze zostaje.madebyzosiek pisze: dorosły jestem
Ja ciągle nie mogę się pogodzić z różnymi odejściami w moim życiu (a tak się złożyło, że wiele z nich nastąpiło jedno po drugim, w stosunkowo niewielkim odstępie czasu), i niestety to bardzo rzutuje na moje życie obecne. Właśnie dlatego, że nie potrafiłem we właściwym czasie tego "przepracować" i pogodzić się z tym.
Nie można liczyć na to, że "z czasem kurz sam opadnie", bo tak się zwykle nie dzieje, trzeba problem "przepracować", rozprawić się z nim.
Z mojego życia różne osoby odeszły pozostawiając wiele spraw między nami nie rozwiązanych, i ta zadra tkwi głęboko, bo oczywiście teraz już jest za późno, by cokolwiek wyjaśnić. Można i trzeba tylko próbować rozprawić się z tym samemu.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Cholerny dzień, nikt nic nie pisze... 
Gdyby się kto pytał, to na Ebayu można kupić nowiutkiego D750 za jedyne $1299.

Gdyby się kto pytał, to na Ebayu można kupić nowiutkiego D750 za jedyne $1299.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ludzie mają ręce po łokcie urobione. Wyszedłem do pracy o siódmej, wróciłem, a jeszcze do tej pory, jak to się mówi, "nie usiadłem", i się nie zanosi jeszcze przez jakiś czas. Jutro też muszę wstać o szóstej, a lista zrobiędów na jutro taka na sześć godzin. W zasadzie w ogóle nie powinienem się kłaść spać. Q Mać. 

- wpk
- wpkx
- Posty: 38984
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Dobrze, że jest forum, bo byś nawet tej chwili odpoczynku nie miał. 

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Czuję, że kradnę czas...
Q, jak ja nie lubię takiego pędu. 

