bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
- no_gravity_Carlos
- Posty: 4408
- Rejestracja: 06.2019
bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
no wez, w szyjce byla woda, nie domieszala sie tak szybko, bo ja nie wstrzasam dla jasnosci
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14731
- Rejestracja: 11.2016
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
Alkoholicy. Ja mam historię, jak przemycałem narkotyki przez granicę!
Sowy nie są tym, czym się wydają...
- no_gravity_Carlos
- Posty: 4408
- Rejestracja: 06.2019
bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
nie ma sie czym chwalic Panie Prezesiku;) takie rzeczy to dzieci w afganistanie i meksyku na dzien dobry robia;) no ale Prezes jak dziecko od rana aktywny;) i juz cos stara sie przemycic:)
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14731
- Rejestracja: 11.2016
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
No dobra, to było z pół grama marychy a granica ze Słowacją, więc się nie liczy A jakby kto chciał donieść, to się przedawniło po to ze 22 lata temu było
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
Mój kuzyn miał na początku lat 90 Passata kombi "późną jedynkę", z prostokątnymi reflektorami, jakąś ostatnią serię przed wprowadzeniem dużo większej "dwójki". Kupił ją w Niemczech, gdy u nas jakoś na przełomie lat 80 i 90 mocno odpuścili z cłami i ludzie zaczęli na potęgę przywozić takie auta. Była to benzynowa 1,3, w zupełnie dobrym stanie, i te dwa fakty narobiły mu kłopotów - raz, gdy facet na stacji benzynowej zatankował mu ropę do pełna - po prostu wówczas 99% takich aut w Polsce to były diesle, kupowane w czasach benzyny na kartki, i benzyniarz automatycznie założył, że taki Passat to musi być ropniak. Ujechał ze 100, może 200 metrów, i zdechł... Kuzyn musiał zorganizować kanistry na 50 litrów, ściągać paliwo ze zbiornika, przeczyścić przewody, gaźnik, itd...
Ale nie o tym chciałem. Początek lat 90 to był okres, gdy ludzie masowo jeździli rozmaitymi trupami do Niemiec i tam je sobie "odnawiali" - kupowali z grubsza taki sam samochód, tylko w o wiele lepszym stanie, i kombinowali z numerami - albo przebijali, albo przespawywali fragment blachy, itd. Wymieniali też silniki - a w owych czasach u nas silnik nie był "częścią wymienną", w dokumentach był numer seryjny, więc wymiana silnika była u nas problemem. Pamiętam, gdy w Maluchu wymieniałem silnik, musiałem pojechać na przegląd, przedstawić fakturę zakupu silnika, w wydziale komunikacji uzyskać wpis do dowodu rejestracyjnego, itd. Dodatkowe koszty i korowody, a w przypadku silnika z Niemiec doszłoby jeszcze cło, więc ludzie kombinowali, a celnicy oczywiście mieli oko na takie stare samochody, szczególnie jeśli wyglądały zbyt dobrze, co nasuwało podejrzenia, że zostały w taki sposób "odnowione" w Niemczech. A ponieważ ten Passat kuzyna był w dobrym stanie, a on o niego dość dobrze dbał, no to na granicy często miewał kłopoty - a jeździł do Niemiec dość często, bo sprzedawał tam - całkowicie legalnie - swoje wyroby, które tam po prostu tym autem zawoził. No i przy powrocie na granicy zawsze było "trzepanie" samochodu i sprawdzanie, czy numery nie przebite. A w tym Passacie numer silnika był nabity w takim miejscu, że nie było go łatwo odczytać, i pan celnik na kanale potłukł ze dwa lusterka na kijku, próbując odczytać ten numer.
Ale nie o tym chciałem. Początek lat 90 to był okres, gdy ludzie masowo jeździli rozmaitymi trupami do Niemiec i tam je sobie "odnawiali" - kupowali z grubsza taki sam samochód, tylko w o wiele lepszym stanie, i kombinowali z numerami - albo przebijali, albo przespawywali fragment blachy, itd. Wymieniali też silniki - a w owych czasach u nas silnik nie był "częścią wymienną", w dokumentach był numer seryjny, więc wymiana silnika była u nas problemem. Pamiętam, gdy w Maluchu wymieniałem silnik, musiałem pojechać na przegląd, przedstawić fakturę zakupu silnika, w wydziale komunikacji uzyskać wpis do dowodu rejestracyjnego, itd. Dodatkowe koszty i korowody, a w przypadku silnika z Niemiec doszłoby jeszcze cło, więc ludzie kombinowali, a celnicy oczywiście mieli oko na takie stare samochody, szczególnie jeśli wyglądały zbyt dobrze, co nasuwało podejrzenia, że zostały w taki sposób "odnowione" w Niemczech. A ponieważ ten Passat kuzyna był w dobrym stanie, a on o niego dość dobrze dbał, no to na granicy często miewał kłopoty - a jeździł do Niemiec dość często, bo sprzedawał tam - całkowicie legalnie - swoje wyroby, które tam po prostu tym autem zawoził. No i przy powrocie na granicy zawsze było "trzepanie" samochodu i sprawdzanie, czy numery nie przebite. A w tym Passacie numer silnika był nabity w takim miejscu, że nie było go łatwo odczytać, i pan celnik na kanale potłukł ze dwa lusterka na kijku, próbując odczytać ten numer.
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
Taaa...
"Jak się nie ma pracy, to trzeba wziąć w banku kredyt i założyć własną firmę".
"Jak się nie ma pracy, to trzeba wziąć w banku kredyt i założyć własną firmę".
- wpk
- wpkx
- Posty: 38838
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
Czyli chorym na grypę?
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
Good for you, ale to bardzo smutna konstatacja.
A z tych rzeczy, których nie wiedziałeś a się teraz dowiedziałeś, to ludzie robili też grubsze sprawy, np. niektórzy próbowali podmienić samochód w ogóle na nowszy model tej samej marki, np. słyszałem o kimś, kto wyjechał z Polski do Niemiec starym, kanciastym Audi 80, a wrócił tym nowszym, obłym, ale oczywiście numery zgadzały się...
Robili też inne numery, np. w jakiś sposób przepychali przez granicę samochody z większym silnikiem jako mniejsze, np. 1,6 przyjeżdżał do Polski jako 1,3 i jako taki był rejestrowany. Wtedy wiązało się to z cłem, wszelakimi opłatami, ale też podatkiem drogowym, i nadal z ubezpieczeniem. Ale teraz pewnie trudno byłoby wyciąć taki numer wobec internetowego dostępu do baz danych. Wtedy przy rejestracji urzędnik wpisywał to, co było w (sfałszowanych) dokumentach. Teraz jedno kliknięcie i wiadomo od razu, że danemu numerowi odpowiada określona wersja z określonego roku, z określonym silnikiem, itd.
A z tych rzeczy, których nie wiedziałeś a się teraz dowiedziałeś, to ludzie robili też grubsze sprawy, np. niektórzy próbowali podmienić samochód w ogóle na nowszy model tej samej marki, np. słyszałem o kimś, kto wyjechał z Polski do Niemiec starym, kanciastym Audi 80, a wrócił tym nowszym, obłym, ale oczywiście numery zgadzały się...
Robili też inne numery, np. w jakiś sposób przepychali przez granicę samochody z większym silnikiem jako mniejsze, np. 1,6 przyjeżdżał do Polski jako 1,3 i jako taki był rejestrowany. Wtedy wiązało się to z cłem, wszelakimi opłatami, ale też podatkiem drogowym, i nadal z ubezpieczeniem. Ale teraz pewnie trudno byłoby wyciąć taki numer wobec internetowego dostępu do baz danych. Wtedy przy rejestracji urzędnik wpisywał to, co było w (sfałszowanych) dokumentach. Teraz jedno kliknięcie i wiadomo od razu, że danemu numerowi odpowiada określona wersja z określonego roku, z określonym silnikiem, itd.
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
Kiedyś wieźliśmy ponad półtony bananów z Berlina, kupiliśmy w jakiejś hurtowni w Charlottenburgu.
Coś nam się popindoliło i zamiast zjechać ringiem do Polski, trafiliśmy na przejście graniczne do Berlina Wschodniego.
Celniczka z NRD baba, wiadomo problemy... Zobaczyła zawartość przyczepki i oznajmiła, że aby taką wwieźć ilość do Wschodniego
musimy mieć pozwolenie ministra handlu DDR. My mówimy, że wracamy na właściwe przejście (tranzytowe) do Polski i
tak spokojnie wycofaliśmy się. Niemiecki się przydał...
Inną razą staliśmy nad ranem w Berlinie dosypiając na parkingu i czekając na otwarcie aldika. Rano zaspani słyszymy jak ktoś napierdala w dach naszego samochodu. Polizmajstry podjechały transporterem i.....zainteresowały się śpiącymi Poliakami w rocznym Oplu Kadecie.
Średnia tych aut z Polski jednak była dużo niższa, pomyśleli pewnie, że kradziony. Sprawdzili papiery i niestety do niczego nie mogli przyczepić. Auto było całkowicie legalne i kupione od Polaka który nabył je w RFNie bezpośrednio z fabryki jako pracownik tamtejszego Opla. Załadowaliśmy cały samochód napojami w kartonikach ze słomką, to była straszna nowość w Polsce i wiele osób miało ochotę spróbować tego delikatesu. Najciekawsza historia jest jak to sprzedaliśmy. Żaden z gości którzy mieli warzywniaki nie chciał zabrać jednorazowo takiej ilości towaru. Pojechaliśmy do największego blaszaka Społem na osiedlu, Kierowniczka wzięła wszystko "na gębę" i za dwa dni oddała nam kasę... Nawet nie chcę się zastanawiać jak ona to przemieliła formalnie. A ja w owym czasie rzuciłem posadę w telekomunikacji asystenta projektanta sieci telekomunikacyjnych. Miałem perspektywę aby objąć etat projektanta w dość krótkim czasie, ale niestety nie dało się z tego godnie wyżyć... nawet biorąc pod uwagę, że moja firma nigdy nie padła w związku z transformacją. Wkrótce moja była szefowa "Barbarella" jak ją pieszczotliwie nazywaliśmy została nawet senatorem w wolnej Polsce...
Coś nam się popindoliło i zamiast zjechać ringiem do Polski, trafiliśmy na przejście graniczne do Berlina Wschodniego.
Celniczka z NRD baba, wiadomo problemy... Zobaczyła zawartość przyczepki i oznajmiła, że aby taką wwieźć ilość do Wschodniego
musimy mieć pozwolenie ministra handlu DDR. My mówimy, że wracamy na właściwe przejście (tranzytowe) do Polski i
tak spokojnie wycofaliśmy się. Niemiecki się przydał...
Inną razą staliśmy nad ranem w Berlinie dosypiając na parkingu i czekając na otwarcie aldika. Rano zaspani słyszymy jak ktoś napierdala w dach naszego samochodu. Polizmajstry podjechały transporterem i.....zainteresowały się śpiącymi Poliakami w rocznym Oplu Kadecie.
Średnia tych aut z Polski jednak była dużo niższa, pomyśleli pewnie, że kradziony. Sprawdzili papiery i niestety do niczego nie mogli przyczepić. Auto było całkowicie legalne i kupione od Polaka który nabył je w RFNie bezpośrednio z fabryki jako pracownik tamtejszego Opla. Załadowaliśmy cały samochód napojami w kartonikach ze słomką, to była straszna nowość w Polsce i wiele osób miało ochotę spróbować tego delikatesu. Najciekawsza historia jest jak to sprzedaliśmy. Żaden z gości którzy mieli warzywniaki nie chciał zabrać jednorazowo takiej ilości towaru. Pojechaliśmy do największego blaszaka Społem na osiedlu, Kierowniczka wzięła wszystko "na gębę" i za dwa dni oddała nam kasę... Nawet nie chcę się zastanawiać jak ona to przemieliła formalnie. A ja w owym czasie rzuciłem posadę w telekomunikacji asystenta projektanta sieci telekomunikacyjnych. Miałem perspektywę aby objąć etat projektanta w dość krótkim czasie, ale niestety nie dało się z tego godnie wyżyć... nawet biorąc pod uwagę, że moja firma nigdy nie padła w związku z transformacją. Wkrótce moja była szefowa "Barbarella" jak ją pieszczotliwie nazywaliśmy została nawet senatorem w wolnej Polsce...
- no_gravity_Carlos
- Posty: 4408
- Rejestracja: 06.2019
Re: bezgrawitacyjny watek odmoozdzeniowy
a tu z panem modelerem pracujemy nad kolejnym tajnym projektem...