Tomku, pamiętaj tylko, że wtedy, gdy nie było DDRów, było 10 razy mniej samochodów, a i cyklistów w mieście też było mniej.
Trzeba by było sięgnąć do jakichś statystyk, odwołać się do ekspertów, ale tak intuicyjnie wydaje mi się, że najwięcej tragicznych w skutkach wypadków jest na styku znacznie różniących się od siebie uczestników ruchu: duży - mały, lekki - ciężki, szybki - wolny, zwrotny - nieruchawy. Jednym ze sposobów zmniejszenia liczby takich wypadków byłoby odseparowanie takich bardzo różnych użytkowników od siebie. Jednym z podstawowych i najstarszych jest podział miejskich ulic na chodniki dla pieszych i jezdnie dla pojazdów. I zauważ, że to zwykle działa, i to skutecznie, tak długo, jak piesi są na chodniku, a samochody na jezdni. Przypadki wpadnięcia auta na chodnik i potrącenia pieszych oczywiście zdarzają się, ale jest ich stosunkowo niewiele. Większość wypadków z pieszymi jest albo tam, gdzie chodnik przecina jezdnię, albo na drogach gdzie nie ma chodnika.
Pieszy, rowerzysta a potem samochód to oczywiste kto ma pierwszeństwo.
Ja jako pieszy też czuję, że rowerzyści czasem przeginają i czują się bezkarni.
Miałem miesiąc temu taki przypadek, że rowerzysta uderzył na pasach obok mnie pieszego i był zdziwiony że nikt mu nie ustąpił miejsca.
Porównanie z weganami jest dość celne, obie grupy zachowują sie tak jakby inni to był niższy poziom człowieczeństwa.
Takie są moje obserwacje jako pieszego.
Właśnie w radiumie usłyszałem, że w tym sezonie grzewczym Straż Miejska w Łodzi przeprowadziła 500 kontroli i wystawiła 160 mandatów za palenie śmieci w celu ogrzewania.