A ja obejrzałem na Polsacie film pt. "Po katastrofie" ("Aftermath"), "inspirowany prawdziwymi wydarzeniami". W roli głównej Szwarcnold.
Jest to fabularyzowana i przeniesiona na grunt amerykański historia katastrofy lotniczej (a właściwie jej skutków), która miała miejsce w 2002 roku przy granicy szwajcarsko-niemieckiej, nad Überlingen, nad południowymi Niemcami, gdy na skutek serii błędów i zaniedbań, głównie po stronie prywatnej szwajcarskiej firmy Skyguide, która prowadziła kontrolę ruchu lotniczego, a także błędu pilotów, zderzyły się w powietrzu, w środku nocy, czarterowy samolot baszkirskich linii lotniczych z Moskwy do Barcelony, wiozący głównie dzieci na wakacyjny obóz, i transportowy samolot DHL, lecący z Bahrajnu przez Bergamo do Brukseli. Samoloty znalazły się na tym samym pułapie i zderzyły w powietrzu, przy czym baszkirski samolot od razu rozpadł się na części, a DHL próbował przez chwilę utrzymać się w powietrzu z urwanym statecznikiem pionowym, ale po paru minutach też runął. Zginęli oczywiście wszyscy.
Główną przyczyną katastrofy był bałagan w Skyguide, gdzie część sprzętu była nieczynna, bo była konserwowana w nocy, gdy ruch powietrzny był niewielki, jeden z dwóch kontrolerów zrobił sobie przerwę na odpoczynek (wbrew przepisom, co było typową praktyką, tolerowaną przez kierownictwo), a w dodatku wyłączono telefony do napraw, co uniemożliwiło kontrolerowi kontakt ze światem zewnętrznym. Szwajcarski kontroler, pracując bez kolegi, i z połową sprzętu nie działającą, zajmując się innym, opóźnionym lotem, przez niedziałające telefony nie mógł tego przekazać komu innemu, i dość późno zorientował się, że samoloty są na kursie kolizyjnym, i nakazał samolotowi baszkirskiemu obniżenie wysokości, tymczasem system TCAS na pokładach samolotów (układ zapobiegania kolizji w powietrzu) nakazał baszkirskim pilotom wzniesienie się, a DHL-owi - obniżenie. Baszkirscy piloci otrzymali więc sprzeczne polecenia - kontroler kazał im obniżyć lot, a TCAS - wznieść się. Gdyby posłuchali TCASu do katastrofy nie doszłoby, ale piloci w ZSRR szkoleni byli, żeby przede wszystkim słuchać kontrolera, i zaczęli się obniżać, podobnie jak DHL. Ponadto, w zamieszaniu, kontroler zdezorientował się przestrzennie i źle wskazał kierunek, z którego miał nadlecieć samolot kursem kolizyjnym, i piloci patrzyli w złą stronę. Przy okazji wyszło, że gdy wprowadzano system TCAS, nikt nie przewidział procedury postępowania w przypadku sprzecznych poleceń TCAS i kontrolera lotu.
Jakkolwiek sam kontroler ruchu, który został przez swoją firmę postawiony w sytuacji bez wyjścia, nie został postawiony w stan oskarżenia (a wszelkie strony zaangażowane przerzucały się odpowiedzialnością), to niejaki Witalij Kałojew, mąż i ojciec dwóch ofiar katastrofy, uznał kontrolera za sprawcę nieszczęścia, i zasztyletował go w jego domu, na oczach żony i trójki dzieci. Jak napisano, "Po pierwszym ciosie, który zadał nożem szwajcarskim, zabójca włączył timer i odmierzył sześć minut – tyle, ile spadały na ziemię z wysokości 11 kilometrów jego dzieci. Peter Nielsen, kontroler lotów, którego obwiniał o katastrofę lotniczą i śmierć 71 osób, wciąż żył i prosił o litość. Witalij Kałojew chciał jednak, by człowiek, który odebrał mu rodzinę, zapłacił za swój czyn. Dlatego zadawał kolejne ciosy – w sumie dwanaście. Odsiedział dwa lata w szwajcarskim więzieniu. (
http://www.tvn24.pl)"
Kałojew został aresztowany i skazany na 8 lat więzienia, z których odsiedział zaledwie dwa i wrócił do Rosji w glorii i chwale męczennika, i został wiceministrem budownictwa Osetii Pn. (jest architektem z zawodu). Przez wiele osób uważany jest tam za bohatera, który słusznie wziął odwet, zgodnie z tamtejszym etosem.
Niedawno czytałem, że Kałojew, w swej glorii i chwale, zaczyna karierę polityczną, i startował w wyborach na radnego, z ramienia partii putinowskiej, i, jak czytałem, niedawno wypowiadał się bardzo buńczucznie w jakimś temacie dotyczącym Polski.
Generalnie jest to więc postać raczej mało sympatyczna.
W filmie zagrał go Szwarcnold, który miał być Ukraińcem, który czekał w USA na przylot żony i córki. Samoloty zderzyły się gdzieś nad Pensylwanią, oczywiście oba były pasażerskie, zginęło łącznie więcej osób. Szwarcnold zabija kontrolera, który zmienił w międzyczasie zawód i miejsce zamieszkania, a nawet nazwisko, ale Szwarcnold go wyśledził i zabił. Po latach, po wyjściu z więzienia, na cmentarzu, przy grobie żony i córki, dopada go prawie dorosły już syn kontrolera, i mierzy do niego z pistoletu... i mu odpuszcza. Rozchodzą się, każdy w swoją stronę.
No i tak wygląda historia "oparta na faktach" po amerykańsku.
Nie, żebym spodziewał się czegoś szczególnie innego.
Błeeee....