W pierwszym bloku mieliśmy wstrzeliwane kołki do karniszy i do szafek kuchennych, w tym tylko do karniszy.
W latach 70 praktycznie nie było wiertarek udarowych, a zwykła elektryczna była drogim luksusem. Pamiętam, że Celma na licencji Boscha kosztowała 2188 zł z groszami, i trzeba było jeszcze dokupić nasadkę udarową, a moja mama zarabiała wtedy jakieś 3 tys. Jako nastolatek otwory żeby coś powiesić wierciłem zwykłą wiertarką ręczną i wiertłem widiowym. Chechłało się z dużym wysiłkiem kilka godzin jeden otwór.
I fakt, zwykła wiertarka udarowa trochę pomaga, ale nie za bardzo.
Jakiś czas temu kupiłem młotowiertarkę, i tu z kolei jest w drugą stronę - porobiłem w mieszkaniu nadmiar otworów wentylacyjnych. Dobrze przynajmniej, że nie do sąsiadów. Problem w tym, że z drugiej strony wywala dziurę średnicy 20, 30 cm.
A co do signów temporisów - mój młodszy ode mnie o prawie 20 lat kuzyn był wielkim miłośnikiem DM.
Teraz już ma prawie 40, ale jak był przed 20, czyli ponad 20 lat temu, zacytowałem mu widziany gdzieś na przystanku MPK napis farbą: "Kup pepeszę na Depesze". Nie zrozumiał. Nie wiedział, co to jest pepesza. Znaczy, pancernych nie oglądał...
