Szmelcwageny i inne
Re: Szmelcwageny i inne
Dokładnie tak. Bardzo lubię to auto.
Oczywiście ma swoje wady, ale też ogromnie wiele zalet.
Oczywiście ma swoje wady, ale też ogromnie wiele zalet.
Re: Szmelcwageny i inne
Nie przesłaniają. Jestem ich świadom, i mz zalety przeważają.
Nie jeżdżę w wielkie, wielesetkilometrowe trasy, a w mieście i okolicy, i raz w roku na Mazury wystarcza.
Nie jeżdżę w wielkie, wielesetkilometrowe trasy, a w mieście i okolicy, i raz w roku na Mazury wystarcza.
- danz1ger
- Posty: 5947
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Szmelcwageny i inne
French dokers rule au quai.
Re: Szmelcwageny i inne
Kolega tak zachwalał i wziołem na ostatnich wakacjach Pandę, bo myślałem sobie wienkasza niż Fiat C500.
Chyba mi nie przypadła do gustu, Peugeota 108 z poprzednich fczasów lepiej wspominałem.
No, ale ja nie jestem taki overgabarytny jak Puchu
Chyba mi nie przypadła do gustu, Peugeota 108 z poprzednich fczasów lepiej wspominałem.
No, ale ja nie jestem taki overgabarytny jak Puchu

Re: Szmelcwageny i inne
Co kto lubi, co komu wygodne, itd.
Moim zdaniem prowadzi się nienajgorzej.
Starsza wersja podstawowa Pandy, z silnikiem 1,1/54 KM nie jest demonem szybkości. Jest to wersja rozwojowa starego fiatowskiego silnika FIRE (Fully Integrated Robotised Engine), opracowanego do Fiata Uno w latach 80, i występującego w pięciu pojemnościach, 769, 999, 1108, 1242 i 1368 i 13 podstawowych wariantach (8 lub 16 v, gaźnikowych, SPI, MPI i turbo), stosowanego w 22 różnych autach - do dzisiaj. W Pandzie II za dopłatą, a w Pandzie III (od 2012) w standardzie jest silnik 1,2/69 KM, co daje jej dodatkowe moce i, pewnie dzięki pewnej nadwyżce mocy, chyba trochę niższe zużycie paliwa.
Wielką zaletą tego silnika są jego spore rezerwy konstrukcyjne, pozwalające na rozwój, zwiększanie pojemności i mocy, spora wytrzymałość, i bezkolizyjny rozrząd - w przypadku zerwania paska rozrządu samochód po prostu staje. Zakłada się nowy pasek i jedzie dalej.
Koleżance w Megance zerwał się pasek, bo zaniedbała wymianę, i kosztowało ją to jakieś 6 czy 7 tysi.
Silnik ma też niestety wadę: nie jest odporny na przegrzanie, tym bardziej, że np. Seicento i tańsze wersje Uno i Punto nie miały wskaźnika temperatury, a, jak twierdzi mój mechanik, czerwona lampka temperatury zapalała się, gdy było już zupełnie po herbacie. Typowe jest, niestety, uszkodzenie uszczelki pod głowicą i samej głowicy wskutek przegrzania. Przerabiałem ten temat w Seicento, a kolega w Punto.
Zmorą tych silników są też przyczepiane do nich alternatory i bardzo słabe, mało wytrzymałe skrzynie biegów.
Alternatory nie są odporne na zawilgocenie - producent, w pogoni za prawidłowym chłodzeniem, porobił w obudowach duże otwory, przez które dostaje się do środka woda, powodująca puchnięcie uzwojeń, co ostatecznie powoduje ocieranie i zaciśnięcie wirnika, a w końcu pęknięcie obudowy. Nie znam chyba Fiata z silnikiem FIRE, w którym nie byłby wymieniany alternator.
A skrzynie fiatowskie są słabe i już. TTTM. Szkoda.
Co ciekawe, choć jestem gruby i wysoki, nie muszę odsuwać fotela do końca do tyłu, wystarczy jeden zaskok przed końcem. Pozycja za kurewnicą jest mi całkiem wygodna, przynajmniej w wersji z regulacją kurewnicy. Drzwi mogłyby być nieco szersze, ale wtedy nie byłoby tylnych drzwi. Niestety, przez wąskie drzwi, wsiadając ocieram plecami o uszczelkę i ją rozdzieram. Już ją wymieniałem po koledze, poprzednim właścicielu, i niestety, już znów jest naddarta. No ale coś za coś. Pozycja za kierownicą jest dla mnie wygodna, choć w środku jest wąsko, i uderzam lewym ramieniem o gruby środkowy słupek. Ale do tego przyzwyczaiłem się. Gorzej, że prawym kolanem uderzam o plastikową konsolę, w której jest dźwignia biegów. Już myślałem, żeby to okleić jakąś pianką, gumą... Przy krótkich miejskich jazdach to nie przeszkadza, przy dłuższej już jest trochę dokuczliwe. Jako pasażer mogę przesunąć fotel do przodu, i wtedy ramieniem nie uderzam o słupek, a siedząc w trochę innej pozycji, mogę też nie uderzać kolanem o konsolę. Jako kierowca niestety muszę siedzieć w innej pozycji. To mogliby zrobić inaczej.
Zawieszenie jest typowo fiatowsko twarde, więc na dziurawej drodze może nieźle wytrząść. Ale prowadzi się i trzyma drogi moim zdaniem nienajgorzej, i choć jest wysoka, i, wydawałoby się, wąska, nie zdradza tendencji do przewracania się na zakrętach. Lepsze wersje mają elektryczne wspomaganie kierownicy, z dodatkowo włączaną funkcją City, zwiększającą wspomaganie przy mniejszych prędkościach. To naprawdę fajnie działa. Przełożenie jest oczywiście inne niż w wersji niewspomaganej, i bez wspomagania pracuje bardzo ciężko - kiedyś z ciekawości wyciągnąłem bezpieprznik, żeby sprawdzić - gorzej niż w jakiejś starej Warszawie czy Syrenie.
Za to nadwozie jest naprawdę nieźle zabezpieczone przed korozją.
Z mojego punktu widzenia samochód miał wielkie, niezaprzeczalne zalety:
1) znam dokładnie jego historię od odebrania z salonu przez pierwszego właściciela, mojego dobrego kolegę, i wielokrotnie nią jeździłem wtedy.
2) znam dokładnie jego historię z czasu, gdy drugim właścicielem był jego brat i też mój dobry kolega, i wielokrotnie nią jeździłem wtedy.
3) mogłem ją mieć na bardzo korzystnych warunkach.
Czego więcej chcieć?
Moim zdaniem prowadzi się nienajgorzej.
Starsza wersja podstawowa Pandy, z silnikiem 1,1/54 KM nie jest demonem szybkości. Jest to wersja rozwojowa starego fiatowskiego silnika FIRE (Fully Integrated Robotised Engine), opracowanego do Fiata Uno w latach 80, i występującego w pięciu pojemnościach, 769, 999, 1108, 1242 i 1368 i 13 podstawowych wariantach (8 lub 16 v, gaźnikowych, SPI, MPI i turbo), stosowanego w 22 różnych autach - do dzisiaj. W Pandzie II za dopłatą, a w Pandzie III (od 2012) w standardzie jest silnik 1,2/69 KM, co daje jej dodatkowe moce i, pewnie dzięki pewnej nadwyżce mocy, chyba trochę niższe zużycie paliwa.
Wielką zaletą tego silnika są jego spore rezerwy konstrukcyjne, pozwalające na rozwój, zwiększanie pojemności i mocy, spora wytrzymałość, i bezkolizyjny rozrząd - w przypadku zerwania paska rozrządu samochód po prostu staje. Zakłada się nowy pasek i jedzie dalej.

Silnik ma też niestety wadę: nie jest odporny na przegrzanie, tym bardziej, że np. Seicento i tańsze wersje Uno i Punto nie miały wskaźnika temperatury, a, jak twierdzi mój mechanik, czerwona lampka temperatury zapalała się, gdy było już zupełnie po herbacie. Typowe jest, niestety, uszkodzenie uszczelki pod głowicą i samej głowicy wskutek przegrzania. Przerabiałem ten temat w Seicento, a kolega w Punto.
Zmorą tych silników są też przyczepiane do nich alternatory i bardzo słabe, mało wytrzymałe skrzynie biegów.
Alternatory nie są odporne na zawilgocenie - producent, w pogoni za prawidłowym chłodzeniem, porobił w obudowach duże otwory, przez które dostaje się do środka woda, powodująca puchnięcie uzwojeń, co ostatecznie powoduje ocieranie i zaciśnięcie wirnika, a w końcu pęknięcie obudowy. Nie znam chyba Fiata z silnikiem FIRE, w którym nie byłby wymieniany alternator.
A skrzynie fiatowskie są słabe i już. TTTM. Szkoda.
Co ciekawe, choć jestem gruby i wysoki, nie muszę odsuwać fotela do końca do tyłu, wystarczy jeden zaskok przed końcem. Pozycja za kurewnicą jest mi całkiem wygodna, przynajmniej w wersji z regulacją kurewnicy. Drzwi mogłyby być nieco szersze, ale wtedy nie byłoby tylnych drzwi. Niestety, przez wąskie drzwi, wsiadając ocieram plecami o uszczelkę i ją rozdzieram. Już ją wymieniałem po koledze, poprzednim właścicielu, i niestety, już znów jest naddarta. No ale coś za coś. Pozycja za kierownicą jest dla mnie wygodna, choć w środku jest wąsko, i uderzam lewym ramieniem o gruby środkowy słupek. Ale do tego przyzwyczaiłem się. Gorzej, że prawym kolanem uderzam o plastikową konsolę, w której jest dźwignia biegów. Już myślałem, żeby to okleić jakąś pianką, gumą... Przy krótkich miejskich jazdach to nie przeszkadza, przy dłuższej już jest trochę dokuczliwe. Jako pasażer mogę przesunąć fotel do przodu, i wtedy ramieniem nie uderzam o słupek, a siedząc w trochę innej pozycji, mogę też nie uderzać kolanem o konsolę. Jako kierowca niestety muszę siedzieć w innej pozycji. To mogliby zrobić inaczej.
Zawieszenie jest typowo fiatowsko twarde, więc na dziurawej drodze może nieźle wytrząść. Ale prowadzi się i trzyma drogi moim zdaniem nienajgorzej, i choć jest wysoka, i, wydawałoby się, wąska, nie zdradza tendencji do przewracania się na zakrętach. Lepsze wersje mają elektryczne wspomaganie kierownicy, z dodatkowo włączaną funkcją City, zwiększającą wspomaganie przy mniejszych prędkościach. To naprawdę fajnie działa. Przełożenie jest oczywiście inne niż w wersji niewspomaganej, i bez wspomagania pracuje bardzo ciężko - kiedyś z ciekawości wyciągnąłem bezpieprznik, żeby sprawdzić - gorzej niż w jakiejś starej Warszawie czy Syrenie.
Za to nadwozie jest naprawdę nieźle zabezpieczone przed korozją.
Z mojego punktu widzenia samochód miał wielkie, niezaprzeczalne zalety:
1) znam dokładnie jego historię od odebrania z salonu przez pierwszego właściciela, mojego dobrego kolegę, i wielokrotnie nią jeździłem wtedy.
2) znam dokładnie jego historię z czasu, gdy drugim właścicielem był jego brat i też mój dobry kolega, i wielokrotnie nią jeździłem wtedy.
3) mogłem ją mieć na bardzo korzystnych warunkach.
Czego więcej chcieć?
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Szmelcwageny i inne
Mercedesa!
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Szmelcwageny i inne
Okularnik, czyli W210, to model pierwszy po "ostatnim prawdziwym", czyli W124.
Dobrze, że go nie kupiłeś.
Dobrze, że go nie kupiłeś.

- danz1ger
- Posty: 5947
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: Szmelcwageny i inne
Pytanie czy zdąży przejechać milion zanim go rdza zeżre.