Szmelcwageny i inne

off-duty
ODPOWIEDZ
puch24

Re: Szmelcwageny i inne

#4661

Post autor: puch24 »

Metanoia pisze: 29 sty 2020, 09:47 Nie wiedziała, że robotnika można sobie wychować :-)
Robotnicy zmieniali się jak w kolajdoskopie, trudno było zaczynać ciągle od początku. ;-)

Ale metoda, oczywiście, zacna. Pochwalam.
Gorzej, że sam, niestety, spsiałem, i coraz więciej i częściej używam słów PUZO. :-(

Dodano po 39 minutach 56 strzałach znikąd:
vid3 pisze: 29 sty 2020, 01:08 Robili co chcieli.
A jak się coś wydarzyło to komisja szukała dziury w całym ale jak najdalej od pilotów.
A ja z kolei czytałem, słyszałem i oglądałem, że w ZSRR i Rosji zawsze musi być znaleziony i ukarany winny człowiek. Oglądałem na YT ruskie filmiki o katastrofach lotniczych i kolejowych, i ZAWSZE kończyły się informacją o tym, kogo i na co skazano.

To przypomina mi "Skrzydlate wspomnienia" inż. Witolda Rychtera, który był nie tylko motocyklistą i automobilistą, ale także lotnikiem. Pisał, że wówczas, jeśli komuś udawało się wtedy ujść z życiem z katastrofy lotniczej, a tych nie brakowało, wymiar sprawiedliwości zwykle pozostawiał takiego człowieka w spokoju i cieszył się, że w ogóle przeżył. O ile nie spowodował śmierci innych osób albo bardzo znacznych strat, nie szukano winnego, uznawano to za "nieszczęśliwy wypadek", i uznawano, że samo wydarzenie plus ewentualne własne obrażenia są już dostateczną karą dla sprawcy.
Przyczyn katastrof oczywiście dociekano na miarę ówczesnych możliwości, ale nie przede wszystkim w celach prawnych. Np. dochodzenie policyjne uznało za przyczynę katastrofy Żwirki i Wigury błąd pilotów i złe warunki atmosferyczne, a media próbowały nawet zwalić winę na "nocne pijaństwo u Rychtera", u którego w wieczór poprzedzający lot byli oni na brydżu.
Tymczasem, ponieważ podobnych wypadków (urwania skrzydeł) zdarzyło się wtedy sporo na świecie, w Berlinie zorganizowano międzynarodową konferencję lotniczą, która zajęła się badaniem zjawiska, i okazało się, że winne było nieznane wtedy skręcanie się płatów nośnych, które w ogóle nie były liczone pod tym kątem i nie były na to odporne. Podobno odkrycia tej komisji nigdy nie zostały oficjalnie uznane w Polsce i nie zmieniono ustaleń, dot. katastrofy Żwirki i Wigury.

Rychter wspominał też zabawną anegdotę. Awarie aparatów latających zdarzały się wtedy bardzo często, z nawigacją i umiejętnościami pilotów też różnie bywało - przeważnie latało się z mapą, kompasem, i wzdłuż dróg, a i tak często zdarzało się zabłądzić. Częste więc były lądowania awaryjne na drogach, polach, łąkach - czasem, niestety, zakończone tragicznie, rozbiciem maszyny i śmiercią albo bardzo poważnymi obrażeniami lotników, ale równie często kończyło się na strachu i jedynie na rozbiciu albo uszkodzeniu maszyny, a także czasem różnych struktur naziemnych - płotu, stodoły, obory czy chałupy. W takich sytuacjach pilot zwykle pokrywał szkody z własnej kieszeni.
Kiedyś ktoś się gdzieś tam rozbił, płosząc znajdującego się w pobliżu konia. Gospodarz stwierdził, że koń na pewno ucierpiał trwale i zażądał odszkodowania. Umówili się na, przykładowo, 100 zł, jeśli koń zachoruje, a 200 zł, jeśli koń zdechnie.
Po paru tygodniach gospodarz zgłosił się do lotnika i zażądał... 300 zł.
Bo koń najpierw zachorował, a po paru dniach zdechł.
;-)
Awatar użytkownika
vid3
Posty: 8695
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Miasto robotnicze
Kontakt:

Re: Szmelcwageny i inne

#4662

Post autor: vid3 »

Po katastrofie szuka się przyczyny rozgrzebując wszystko co się da.
Wychodzą wtedy na wierzch niedociągnięcia czy zaniedbania
które nie miały bezpośredniego wpływu na powstanie katastrofy
ale których być nie powinno.

To tak jakby sąsiad zdetonował granat a u Ciebie saperzy znaleźli butlę z zacierem.

Dodano po 1 minucie 26 strzałach znikąd:
Ale dosyć tego. Nie lubię tych tematów.
Za bardzo polityczne.
Metanoia

Re: Szmelcwageny i inne

#4663

Post autor: Metanoia »

Chodzi o słowo "saper" czy "zacier"?
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38945
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Szmelcwageny i inne

#4664

Post autor: wpk »

Brzoza.
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14733
Rejestracja: 11.2016

Re: Szmelcwageny i inne

#4665

Post autor: Owain »

Sowy nie są tym, czym się wydają...
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38945
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Szmelcwageny i inne

#4666

Post autor: wpk »

Metka?
puch24

Re: Szmelcwageny i inne

#4667

Post autor: puch24 »

Łososiowa.
Awatar użytkownika
sorevell
Posty: 2582
Rejestracja: 11.2016

Re: Szmelcwageny i inne

#4668

Post autor: sorevell »

A propos słów PUZO - to faktycznie są podstawą komunikacji w branży budowlanej.
puch24

Re: Szmelcwageny i inne

#4669

Post autor: puch24 »

Fiat Uno rulez.

Jedzie pięciu Niemców do Włoch i na granicy zatrzymuje ich celnik.
- Przepraszam, ja nie mogę Panów wpuścić
- Dlaczego?
- Bo jadą Panowie Audi Quattro, a jest Was pięciu
- Panie, to jakiś absurd, to tylko nazwa samochodu
- Nie, to niemożliwe, Panów jest pięciu, a tutaj jest wyraźnie napisane Quattro, nie mogę Panów wpuścić.
- Chcielibyśmy w takim razie rozmawiać z szefem
- Niemożliwe, jest zajęty
- A co robi?
- Rozmawia z dwoma facetami we Fiacie Uno.


Metanoia

Re: Szmelcwageny i inne

#4670

Post autor: Metanoia »

1.4i to była rakieta.
Mój wujaszek zapisał się onegdaj na Fiata Cinquecento 700 w konsorcjum AutoTak
Rodzice zapisali się na fiata Uno za jego przykładem a ja powiedziałam aby nie byli głupi i brali tylko tego 1.4i
To była rakieta!
W zakręty na trzech kołach można było wchodzić a pomiędzy drzewami na drodze na Nadarzyn dokręciłam do 180km/h.
Za to rdzewiał później straszliwie.

Dodano po 16 minutach 36 strzałach znikąd:
Właśnie posłuchałam tej piosenki powyżej.
Stoczone koło zamachowe, fasolki na rozrządzie, powiększone kanały wydechowe...
Jak mi chłopaki szykowali 126p na wyścigi w Poznaniu to te same przeróbki.
Wał od silnika z wersji BIS (przeciwwaga bliżej osi i szybciej się wkręcał)
Do tego wałek rozrządu od Świątka na ostre krzywki.
Notorycznie urywały się zawory, czasem korbowody.
Niestety niedługo później odkryliśmy, że można wpakować do malucha silnik od Hondy VFR750 i zakończyć temat.
Swojego 126 sprzedałam znajomemu, który włożył do niego silnik od Subaru.

Może znajdę gdzieś zdjęcia z Poznania jak niemry przyjechały ścigać się na Trabantach.
Dyfuzory pod całym samochodem, silniki porobione na 160KM
Taki trampi kręcił ponad 8tyś obrotów.
Silniki wydawały odgłosy jak piła tarczowa w tartaku.
ODPOWIEDZ