Fajnie. Tylko po co?Metanoia pisze: ↑30 sty 2020, 09:37 1.4i to była rakieta.
Mój wujaszek zapisał się onegdaj na Fiata Cinquecento 700 w konsorcjum AutoTak
Rodzice zapisali się na fiata Uno za jego przykładem a ja powiedziałam aby nie byli głupi i brali tylko tego 1.4i
To była rakieta!
W zakręty na trzech kołach można było wchodzić a pomiędzy drzewami na drodze na Nadarzyn dokręciłam do 180km/h.
Za to rdzewiał później straszliwie.
Dodano po 16 minutach 36 strzałach znikąd:
Właśnie posłuchałam tej piosenki powyżej.
Stoczone koło zamachowe, fasolki na rozrządzie, powiększone kanały wydechowe...
Jak mi chłopaki szykowali 126p na wyścigi w Poznaniu to te same przeróbki.
Wał od silnika z wersji BIS (przeciwwaga bliżej osi i szybciej się wkręcał)
Do tego wałek rozrządu od Świątka na ostre krzywki.
Notorycznie urywały się zawory, czasem korbowody.
Niestety niedługo później odkryliśmy, że można wpakować do malucha silnik od Hondy VFR750 i zakończyć temat.
Swojego 126 sprzedałam znajomemu, który włożył do niego silnik od Subaru.
Może znajdę gdzieś zdjęcia z Poznania jak niemry przyjechały ścigać się na Trabantach.
Dyfuzory pod całym samochodem, silniki porobione na 160KM
Taki trampi kręcił ponad 8tyś obrotów.
Silniki wydawały odgłosy jak piła tarczowa w tartaku.
Szmelcwageny i inne
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Szmelcwageny i inne
Re: Szmelcwageny i inne
... tylko po co?


- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Szmelcwageny i inne
Po dzisiejszej lekturze pewnego wątku na Nikoniarzach mam ochotę ukraść to i tam zamieścić.
Re: Szmelcwageny i inne
Uno fajnym samochodem był. Duży, wygodny, lekki. Co prawda jego lekkość przekładała się na to, że w razie czego składał się jak chiński lampion...
Ja miałem Fire 1000 i.e., 45 KM, i rakietą nie był, ale dało się jeździć.
Niestety, faktycznie, rdzewiał, choć niby był cynkowany, ale chyba słabo.
Ale mimo wszystko był to jeden z najbardziej udanych Fiatów, produkowany przez chyba ponad 20 lat w niezliczonej liczbie fabryk na świecie, w niezliczonej liczbie odmian.
Ta liczba odmian była zmorą, bo wszystkie książki serwisowe opisywały wszystkie modele, z wyjątkiem tego, który się akurat miało...
Ja miałem chyba trzy książki, a samochód i tak był trochę inny od wszystkiego, co w nich opisano. Niestety, to samo działo się w sklepie z częściami. Przy jakiejś okazji dowiedziałem się, że samych tylko zbiorników paliwa do Uno było z 8 różnych. Zgubiłem kiedyś korek od zbiornika spryskiwacza i chciałem kupić - takich też było kilka zupełnie różnych, bo różne wersje silnikowe miały zupełnie inne zbiorniki.
Gdy zbierałem się do kupna Uno, mechanik powiedział mi, żebym przypadkiem nie kupił wersji Uno Clip.
- Dlaczego?
- Bo ma brazylijski silnik.
- A co, czy on jest jakiś gorszy?
- Nie, jest bardzo dobry.
- No to dlaczego?
- Bo najbliższy sklep z częściami też jest w Brazylii.
I, co ciekawe, w sklepie to potwierdzili. W zasadzie bez problemu można było do Clipa kupić tylko chyba filtr powietrza, który był taki sam, jak w Dieslu, a z innymi częściami był problem. Silnik miał bardzo podobne parametry do litrowego silnika Fire, miał minimalnie mniejszą pojemność (994 zamiast 999) i troszkę większą moc (48 KM zamiast 45), ale konstrukcyjnie był zupełnie inny.
A Clip wziął się u nas podobno stąd, że brakowało do produkcji silników FIRE 999. Dlatego też zaczęto u nas montować więcej sztuk 1,4 i.e., a w końcu zamiast Clipa i FIRE 1.0 zaczęto produkować wersję 0,9, ze stareńkim silnikiem 899 OHV, pochodzącym jeszcze z tylnosilnikowego Fiata 850, potem stosowanym w Fiacie 127 (o pojemności 903), potem w tańszych Uno i chyba pierwszej Pandzie, a także w Cinquecento 900 i w Seicento, tyle, że w pewnym momencie zmniejszono pojemność z 903 do 899, żeby zejść poniżej 900, które były u nas granicą wysokości podatku drogowego. No i w wersji 899 trafił do Uno w jego ostatnich podrygach. Przed nim też mnie mechanik ostrzegał, bo tej wersji nie było w katalogach części zamiennych. Nawet, gdy trzeba było zamówić do niego części, sklepy były w kropce, bo katalog tej wersji nie obejmował...
Podobno super rakietą była niespotykana u nas i nigdy chyba oficjalnie tu nie sprzedawana wersja 1,4 Turbo i.e.
Ja miałem Fire 1000 i.e., 45 KM, i rakietą nie był, ale dało się jeździć.
Niestety, faktycznie, rdzewiał, choć niby był cynkowany, ale chyba słabo.
Ale mimo wszystko był to jeden z najbardziej udanych Fiatów, produkowany przez chyba ponad 20 lat w niezliczonej liczbie fabryk na świecie, w niezliczonej liczbie odmian.
Ta liczba odmian była zmorą, bo wszystkie książki serwisowe opisywały wszystkie modele, z wyjątkiem tego, który się akurat miało...

Gdy zbierałem się do kupna Uno, mechanik powiedział mi, żebym przypadkiem nie kupił wersji Uno Clip.
- Dlaczego?
- Bo ma brazylijski silnik.
- A co, czy on jest jakiś gorszy?
- Nie, jest bardzo dobry.
- No to dlaczego?
- Bo najbliższy sklep z częściami też jest w Brazylii.
I, co ciekawe, w sklepie to potwierdzili. W zasadzie bez problemu można było do Clipa kupić tylko chyba filtr powietrza, który był taki sam, jak w Dieslu, a z innymi częściami był problem. Silnik miał bardzo podobne parametry do litrowego silnika Fire, miał minimalnie mniejszą pojemność (994 zamiast 999) i troszkę większą moc (48 KM zamiast 45), ale konstrukcyjnie był zupełnie inny.
A Clip wziął się u nas podobno stąd, że brakowało do produkcji silników FIRE 999. Dlatego też zaczęto u nas montować więcej sztuk 1,4 i.e., a w końcu zamiast Clipa i FIRE 1.0 zaczęto produkować wersję 0,9, ze stareńkim silnikiem 899 OHV, pochodzącym jeszcze z tylnosilnikowego Fiata 850, potem stosowanym w Fiacie 127 (o pojemności 903), potem w tańszych Uno i chyba pierwszej Pandzie, a także w Cinquecento 900 i w Seicento, tyle, że w pewnym momencie zmniejszono pojemność z 903 do 899, żeby zejść poniżej 900, które były u nas granicą wysokości podatku drogowego. No i w wersji 899 trafił do Uno w jego ostatnich podrygach. Przed nim też mnie mechanik ostrzegał, bo tej wersji nie było w katalogach części zamiennych. Nawet, gdy trzeba było zamówić do niego części, sklepy były w kropce, bo katalog tej wersji nie obejmował...
Podobno super rakietą była niespotykana u nas i nigdy chyba oficjalnie tu nie sprzedawana wersja 1,4 Turbo i.e.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Szmelcwageny i inne
Kurwa, no to se kupiłem Captura
Jebany wirus.

Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Szmelcwageny i inne
Nie żabię? Co ma Kaptur do Wirusa?
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Szmelcwageny i inne
Serio?!
Re: Szmelcwageny i inne
Mam bardzo seksualny stosunek do samochodów... pier...lę je. Nie podnieca mnie ich warczenie, rzężenie, dychawica, spaliny czy moc. Kuźwa - to tylko urządzenie do przemieszczanie się bezsiłowego z punktu A do punktu B i jak trzeba, to z powrotem. Podniecać się kształtem, wielkością, mocą, odgłosami, podniecać się niebezpieczeństwem? Kuźwa... to można sobie wejść na wybieg z lwami w ZOO... To samo: kształty, wielkość, moc, odgłosy i niebezpieczeństwo, a nawet szybkość jak trzeba. Taka sama adrenalina. Na psychikę działa tak samo. Jak człowiek chce podobnej adrenaliny to niech się ożeni. Szkoła przeżycia, ciągłe manewry, unikanie przeciwnika, krwawe starcia, potyczki, gra wywiadu i kontrwywiadu. Samochód to samochód... nic więcej. Żaden przedmiot pożądania, zastępowania czy uzupełniania osobowości. Choć niektórzy tak mają, że samochód staje się częścią własnej osoby. Podniecać się jak alpiniści czy himalaiści wchodzeniem na góry bo one są? Choć w tym przypadku ich rozumiem. Góry to jednak niewyobrażalna moc natury. Sam lubię takie wyzwania jak całowanie tygrysa: ryzyko duże ale przyjemność żadna.