Jak już jesteśmy przy samochodach to opowiem wam pewną historię.
W zasadzie dwie historie.
Mam znajomego, nazywają go Michał Bugatii.
Czemu Bugatti? Ano handluje on starociami. Pewnego razu pojechał do Michalina pod Warszawą obejrzeć komplet mebli w stylu orientalnym.
Meble ładne ale uznał, że cena za wysoka, kobieta chciała coś ze 20tys zł.
Następnie pojechał obejrzeć te meble jakiś handlarz z Warszawy, od ręki zapłacił zaliczkę i szybko zabrał cały komplet.
To był komplet mebli Carlo Bugatti, koleś sprzedał te meble i ustawił się na przyszłość.
Ja mam swoje Bugatti.
Pontiac Firebird stojący w stodole pod Nałęczowem.
Mogłam go kupić za naście tysięcy, z uszkodzoną skrzynią.
Nie wiem czemu nie kupiłam.
Tam było szpeja za 200tys wpakowane w ten samochód.
Podtlenek, układ dolotowy, układ zapłonowy, klatka, zawieszenie, skrzynia przerobiona na manual shift...
Gdybym teraz wpieprzyła te graty do jakiegokolwiek auta z silnikiem LT1 to miałabym potwora.
