Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Kolega opowiadał, każdy ma takiego kolegę, który opowiada.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Kolega opowiadał
że kiedyś "wszedł" w lesie na taką parę.
Ale ja kiedyś w perspektywie drogi widziałem dwie takie panie, po przeciwnych stronach drogi, i przy jednej zatrzymał się samochód, kierowca chwilę z nią pogadał, ruszył, zawrócił, i pogadał z tą drugą.
Pewnie negocjował cenę i warunki.

Ale ja kiedyś w perspektywie drogi widziałem dwie takie panie, po przeciwnych stronach drogi, i przy jednej zatrzymał się samochód, kierowca chwilę z nią pogadał, ruszył, zawrócił, i pogadał z tą drugą.

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Jaka piękna nazwa!
Czy panie owe zrobiły Ci rowerostop, zachęcając?
Bo mnie to spotkało (w sensie: próby blachosmrodostopu).
Czy panie owe zrobiły Ci rowerostop, zachęcając?
Bo mnie to spotkało (w sensie: próby blachosmrodostopu).
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nie, wtedy chyba jakimś autobusem jechałem i po prostu stały przy drodze.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ach, takie stojące przy drodze widuję dość często nawet ja, choć stosunkowo
mało jeżdżę po szosach poza miastem, a mimo to prawie nie ma takiego wyjazdu, bym nie widział gdzieś takich pań, polujących na okazje. Nawet w chłodne pory roku się trafiają, a wiosną i latem już nagminnie. Choć zwykle przy szosach "czerwonych", jedno- i dwucyfrowych, czyli krajowych i chyba wojewódzkich, bo przy żółtych trzycyfrowych jednak nie stoją. Za mały ruch, za bardzo lokalny. Widziałem też, jak oferowały usługi tirowcom na parkingach.

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
A to akurat nie moje. ŚP. Terrego Prattcheta. Z książek to zdecydowanie lepiej mi wychodzi czytanie.