Kota dawno nie było

zdjęcia i o zdjęciach - bez dogmatu
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38949
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kota dawno nie było

#7141

Post autor: wpk »

W nocy usłyszeliśmy skomlenie pod bramą.
Ki diabeł?
Zszedłem na dół, by się upewnić, że Mela w domu - no jest, bo gdzieżby była? - koty wszystkie też.
Z powrotem na górę, otwieram okno i świecę...
Szok.
Rano myślałem, że sobie poszły, ale gdzie tam - krążą wokół domu, popiskują, poszczekują - chcą wejść...
Mela i koty, podobnie jak my, całe w nerwach.
Fenik, którego rano wypuściłem myśląc, że "gości" dawno nie ma, tak się przestraszył, że nie mogłem się go dowołać, i ledwo go znalazłem i wyciągnąłem z zakamarków stodoły.
Jeśli to nie są duchy poprzednich właścicieli, to jakiś skurwiel ewidentnie je nam podrzucił, bo gdyby komuś uciekły, to dawno by sobie poszły.
Wyglądają na łagodne, a teraz leżą pod furtką, ale przecież nie mogę ich przygarnąć...
Kurwa, co robić?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38949
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kota dawno nie było

#7142

Post autor: wpk »

Ufff! Ledwo zdążyłem gości nakarmić i napoić, znajomy namierzył właścicielkę, przyjechali i dziadów zabrali. Okazuje się, że w/w lubią się urywać, i to nie była najdalsza ich wyprawa... :)
Awatar użytkownika
danz1ger
Posty: 5966
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Kota dawno nie było

#7143

Post autor: danz1ger »

Co ma wisieć nie utonie. Chyba, że się urwie.
Shoot First, Ask Questions Later.
aisoglaM

Re: Kota dawno nie było

#7144

Post autor: aisoglaM »

Sliczne te puchate misie . Dobrze, że się odnalazły. Wielkie propsy dla Panstwa YoloWoyo za reakcje 🖤
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38949
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kota dawno nie było

#7145

Post autor: wpk »

Dziękuję, ale przecież zrobiliśmy to z egoizmu - jak wszystko w życiu...
aisoglaM

Re: Kota dawno nie było

#7146

Post autor: aisoglaM »

Mogliscie tez z egoizmu zadzownic po rakarza
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38949
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kota dawno nie było

#7147

Post autor: wpk »

Fakt.
puch24

Re: Kota dawno nie było

#7148

Post autor: puch24 »

wpk pisze: 06 lut 2021, 07:44I co teraz?
Wisi

Dodano po 5 minutach 24 strzałach znikąd:
aisoglaM pisze: 06 lut 2021, 12:21 Sliczne te puchate misie . Dobrze, że się odnalazły. Wielkie propsy dla Panstwa YoloWoyo za reakcje 🖤
A mogli zastrzelić... ;-)
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38949
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kota dawno nie było

#7149

Post autor: wpk »

puch24 pisze: 06 lut 2021, 13:25
wpk pisze: 06 lut 2021, 07:44I co teraz?
Wisi
danz1ger pisze: 06 lut 2021, 12:04 Co ma wisieć nie utonie. Chyba, że się urwie.

puch24 pisze: 06 lut 2021, 13:25 A mogli zastrzelić... ;-)
Właśnie.
Tymczasem zachowali się jak nie przymierzając Lenin w Poroninie.
puch24

Re: Kota dawno nie było

#7150

Post autor: puch24 »

wpk pisze: 06 lut 2021, 11:45 Ufff! Ledwo zdążyłem gości nakarmić i napoić, znajomy namierzył właścicielkę, przyjechali i dziadów zabrali. Okazuje się, że w/w lubią się urywać, i to nie była najdalsza ich wyprawa... :)
Podobne historie przydarzyły nam się kilkakrotnie na Warmiomazurach: do domku w lesie nad jeziorem przybłąkiwały się psy.
Raz był to wyżeł, który całkiem się zadomowił. Problem był w tym, że wyjeżdżaliśmy do domu za dzień czy dwa, no i co z nim zrobić? Zostawić i wyjechać? Pognać precz do lasu? Już robiliśmy plany, żeby zabrać go ze sobą, bo co zrobić? Był to wrzesień, osiedle domków już puste, prawie nikogo, nie ma go komu zostawić.
Wsiedliśmy z nim samochód i w rajzę po okolicy, może ktoś zna. Odwiedziliśmy ze dwie okoliczne wsie, weterynarza w miasteczku, ktoś skierował nas do leśniczówki, i dopiero ten leśniczy skontaktował się z innym leśniczym, po drugiej stronie "naszego" jeziora, i okazało się, że to jego pies. Odwieźliśmy, usłyszeliśmy "a, tak, on lubi się tak włóczyć", i przy dużej dawce dobrej woli możnaby rzec, że usłyszeliśmy "dziękuję". :-/

Gdy w następnym roku ponownie się przybłąkał, wiedzieliśmy już, dokąd go odwieźć.

Ale innym razem przybłąkał się inny pies, duży, ładny, i bardzo rasowy (nie pamiętam, co to dokładnie było). Spędził u nas cały dzień i jakoś nie chciał się pożegnać. I znów pytanie, co robić. Siedzimy sobie pod wieczór przed domem, psy (nasz i przybłęda) jedzą w domu kolację z misek, i słyszymy, że na dole, na drodze nad jeziorem, zatrzymał się samochód. Po chwili na wysoki brzeg wspięła się pani i pyta, czy nie widzieliśmy takiego psa, i pokazuje wydrukowane zdjęcie. My na to, że tak, widzieliśmy, je kolację w domu. ;-)
Okazało się że to pies-Anglik, jakiś bardzo rasowy medalista, który zrobił podkop pod siatką i zwiał. Pani bowiem, Polka, mieszkająca w Anglii, miała faceta Anglika, i byli tam w okolicy na wakacjach.
Psa zabrała, ale chyba następnego dnia przyjechali oboje, z podziękowaniem i czymś dobrym do picia, zrobiliśmy herbatę, jakieś słodycze się znalazły, posiedzieliśmy, pogadaliśmy. ;-)
ODPOWIEDZ