Nieco celem rozruszania działu Deco Art'u zapraszam do dyskusji o Beksińskich. Niektórzy z nas znają, albo bardziej ojca, albo bardziej syna. Ostatnio pamięć o Beksińskich odnowiła książka Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny", pozostająca w kontrze książka Wiesława Weissa "Tomek Beksiński. Portret prawdziwy" oraz film w reżyserii Jana Matuszyńskiego "Ostatnia rodzina", której scenariusz opierał się bardziej na książce Grzebałkowskiej.
Obie książki mam w domu, żadnej jeszcze nie przeczytałem

Żona, która przeczytała, zarzuca mi, że prymitywnieję, bo niewiele czytam ostatnio;p (mówię jej, że trzymam sobie książki na czas, kiedy trafię na dłużej do szpitala;) ) Ale film oglądałem i mam te.. no... reminiscencje

Film był ponadto za krótki, takie mam wrażenie, że materiał nakręcono znacznie dłuższy i pocięto niezgrabnie. Chciałbym oglądnąć jakąś wersję reżyserską. Ale ogólnie mi się podobał, i gra Seweryna, i gra Ogrodnika. Widziałem trochę materiałów video z Tomkiem, i czapki z głów dla Ogrodnika, jak udało mu się naśladować głos Tomka. A co do tego, że za bardzo zagrał psychola? No cóż, Tomek taki bywał nawet na znanych powszechnie materiałach video, zaś na tych nieznanych z taśm Zdzisława.... myślę, że film przekoloryzował, ale nie jakoś strasznie.
Ja się wychowałem na Beksińskich, zawsze podziwialiśmy, od podstawówki malarstwo Zdzisława, takie gówniarskie wówczas fascynowanie się "mrokiem" i "schizem"

Już w liceum Beksa zaczął być passe, jego miejsce zajął Jeroen Anthoniszoon van Aken (ten wynalazca wiertarki

) ale z kolei Tomkowych audycji słuchało się namiętnie, były symbolem subkultury, podobnie jak skórzane marynarki, podmokłe dziewczęta, papierosy nocą i biały Polonez Przemka T.
Tomka nigdy nie znałem osobiście, Zdzisława tym bardziej, ofkors, ale dla nas, z Rzeszowa, Beksińscy - jacy by nie byli - zawsze byli "nasi".
Sowy nie są tym, czym się wydają...