Moja zabawa z Samsungami NX zaczęła się od tego, że w kwietniu 2012 naszła mnie nagła ochota, żeby pofotografować starymi Jupiterami od Zorki - ale nie na błonie, tylko na cyfrze. Poza tym, miałem też trochę obiektywów z różnymi mocowaniami do różnych mniej lub bardziej zapomnianych już lustrzanek (M42, Pentax K, Minolta MD, Konica AR), i też zachciało mi się przyczepić je do czegoś, żeby porobić zdjęcia. Zacząłem więc szukać po Allegro bezlusterkowców, oczywiście używanych, żeby było jak najtaniej. Od razu odrzuciłem wszystkie formatu 110 Kodak Pocket Instamatic

Patrzyłem na różne Sony, ale też wcale nie były takie tanie, i nagle trafiłem na niezbyt drogiego Samsunga NX100, oczywiście używanego - i kupiłem go bez wielkiego zastanawiania się. W sumie miała to być tylko cyfrowa dupka do okazjonalnego fotografowania starymi pleśniakami; początkowo w ogóle nie myślałem, żeby używać tego zamiast lustrzanki czy tak jak lustrzanki. Dlatego nie traktowałem tego zbyt serio, i nie miałem też ochoty za dużo za to płacić.
Sprzedający sprzedawał go z kitowym obiektywem 20-50, ale poza tym sprzedawał też naleśnika-stałkę 2/30, którą też kupiłem po chwili wahania. Poza tym kupiłem też od razu kilka adapterów - do obiektywów Nikona, Pentaxa, Minolty MD, M39.
Aparat przyszedł, i okazało się, że daje się nim całkiem fajnie fotografować jego własnymi obiektywami. Do tego stopnia, że niezadługo wzrósł mi apetyt i kupiłem jeszcze telezoom 50-200 - no i wsiąkłem.