Dywagacje o zakupie A7
Re: Dywagacje o zakupie A7
Richtig! USA to ogromny rynek, więc firmy (producenci/importerzy/przedstawiciele) mogą przy takiej sprzedaży pozwalać sobie na różne rabaty i promocje. To samo dotyczy ogólnostanowych sieci handlowych.
Re: Dywagacje o zakupie A7
Może po prostu klienci woleli Praktiki.puch24 pisze:Panie w sklepach Foto-Optyki mówiły, że od razu zrobił się masowy proceder "wypożyczania" Zenitów TTL na weekend, jak ktoś miał w rodzinie ślub, chrzciny albo komunię: w piątek kupował aparat, w sobotę albo niedzielę szedł zrobić zdjęcia, a w poniedziałek oddawał aparat do sklepu

Poczytałem o tym Kuźniarze i faktycznie, to już patologia, taki homo sovieticus. Jeśli tak miałoby to wyglądać wszędzie, łącznie z ponownym wystawianiem sprzętu na półkę jako nowy, to ja podziękuję.
Re: Dywagacje o zakupie A7
Tę samą wiochę robią Polacy w Tucson.
Lecą na targi, na miejscu kupują gabloty do ekspozycji, po targach zwracają do sklepów.
Chyba w końcu coś się zmieniło, amerykańacy sprzedawcy się zorientowali i nie traktują miło takich
pacjentów.
Lecą na targi, na miejscu kupują gabloty do ekspozycji, po targach zwracają do sklepów.
Chyba w końcu coś się zmieniło, amerykańacy sprzedawcy się zorientowali i nie traktują miło takich
pacjentów.
Re: Dywagacje o zakupie A7
NIGDY nie dane mi było zobaczyć Praktiki na półce w sklepie. No, może kiedyś, po 90 roku. Przed na pewno nie.Ligo pisze: Może po prostu klienci woleli Praktiki.![]()
Po prostu ich nie było w normalnym handlu; jeśli już w ogóle, to wszystko szło "pod ladą" po znajomości.
Re: Dywagacje o zakupie A7
Prawie wszystko szło do ruskich psia mać. W kraju ten sprzęt rozdzielano głównie instytucjom.
W połowie lat 80tych należałem do studenckiego klubu fotograficznego.
Na wyposażeniu było sporo Praktic, Pentaconów MF, nie miałem problemów z wypożyczeniem.
Większość zaawansowanych kolegów używała własnego sprzętu, głównie pentaxów me i
korzystała wyłącznie z ciemni oraz darmowych materiałów światłoczułych.
W połowie lat 80tych należałem do studenckiego klubu fotograficznego.
Na wyposażeniu było sporo Praktic, Pentaconów MF, nie miałem problemów z wypożyczeniem.
Większość zaawansowanych kolegów używała własnego sprzętu, głównie pentaxów me i
korzystała wyłącznie z ciemni oraz darmowych materiałów światłoczułych.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Dywagacje o zakupie A7
W drugiej połowie lat 80. należałem do podstawówkowego kółka fotograficznego. W naszej SP nr 17 w ciemni na najwyższej półce leżała Praktika, ale miała niedotykalny status Świętej Relikwii 

Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Dywagacje o zakupie A7
Podobno Praktiki były w sklepach dla górników, na te ich specjalne talony.
U mnie w Łodzi była centrala Foto-Optyki, i nawet miałem tam znajomego znajomego, który oferował się, że raz na jakiś czas mógłby mi coś "zorganizować", ale i tak po prostu nie było mnie na to stać. W cenie było za dużo zer na końcu.
U mnie w Łodzi była centrala Foto-Optyki, i nawet miałem tam znajomego znajomego, który oferował się, że raz na jakiś czas mógłby mi coś "zorganizować", ale i tak po prostu nie było mnie na to stać. W cenie było za dużo zer na końcu.

Re: Dywagacje o zakupie A7
A kto pamięta jak Simson pięknie pracował w porównaniu do jawki, rometa czy zemsty świdnika.
Re: Dywagacje o zakupie A7
A kto pamięta NRDowskie buty "Salamander" ?
Nabyłem kiedyś takie za torbę świecidełek i koralików, które sprzedałem germańskim pannom w damskiej toalecie
pewnej knajpy w Rostocku. Pieniądze miały być na Praktikę BX20. Niestety w największym domu towarowym znalazłem tylko Exactę.
Skończyło się na porządnych butach i dwudniowym pijaństwie w miejscowych dyskotekach
Nabyłem kiedyś takie za torbę świecidełek i koralików, które sprzedałem germańskim pannom w damskiej toalecie
pewnej knajpy w Rostocku. Pieniądze miały być na Praktikę BX20. Niestety w największym domu towarowym znalazłem tylko Exactę.
Skończyło się na porządnych butach i dwudniowym pijaństwie w miejscowych dyskotekach

Re: Dywagacje o zakupie A7
Pamiętam Praktikę B200 na wystawie sklepu gdzieś koło Drezna. I mogłem się tylko ślinić, bo kosztowała około dwóch dobrych polskich wypłat, a można było zabrać z sobą równowartość około jednej. Skończyło się na Elgawie, tak na otarcie łez, ale i tak byłem zadowolony.