Ale i tak pokaż, bo lepsze takie niż żadne.

Prawie, ale nie słoneczną sobotę, ale upalny wieczór. Nie na kocyku, a na leżaczku, nie w miejskim parku, a w toskańskim pensjonacie, nie cyderka, a prosecco. Było spoko degustacja lokalnych win, aż ktoś przyniósł prosecco. Potem się obudziłem i chciałem współspacza opierdolić czemu światła nie zgasił, ale okazało się, że nie ma potrzeby, bo już był dzień. Wszystko pomiędzy wieczornym leżaczkiem, a łóżkiem rano pozostaje dla mnie tajemnicą po dziś dzień.