Ja bylam tylko 2 razy w Tajlandii , raz w Kambodzy i Wietnami i na Sri Lance.
Najbardziej chyba w Tajlandii mi smakowal street food.. ale na SL tez .
Ej a slyszeliscie o protestach w Tajlandii?
Tomek, nie dziwie sie.. jak bylismy w knajpie chhba w Wietnamie i kolega zamowil cos pork to okazalo sie, ze to byly kopytka w sensie same raciczki z pazurami.. przeczytalismy dokladniej wtedy a tam w menu fingers pork
Jak byłem drugi raz w Szanghaju, to niestety służbowo, ale za to było stołowanie się w takich lepszych restauracjach. Raz podano w wazie jakiś gulasz czy potrawkę z kury. No i było wszystko łącznie z łapkami i łbem. Rozgotowane na miękko.
Białasy ostrożnie wybierały kawałki, żeby trafić na coś znajomego, ale żółci zjedli i te łapki i tę głowę.
yyyy - widok musiał być konkretny. Ja tylko na filmikach oglądałam jak pożerali to jajko (zapomniałam jak to się fachowo nazywało) z płodem (z piórami w środku brr
Ooo bosshe - kurze odbyty - guglać czy nie guglać oto jest pytanie
Najgorsze ścierwo to jest chiński alkohol wysokoprocentowy. Zwykle woltaż wyższy niż u nas, bo ponad 50, ale smak nie do opisania.
Najsłynniejszy chiński alko to Moutai, z ryżu, ale nawet kilkunastokrotnie destylowane. Jak w Irlandii whiskey jest trzy razy destylowana to już wiadomo, że lipy nie będzie.
To chińskie pachnie nieco jak nafta, nieco jak terpentyna, w smaku może być podobne, bo ani nafty, ani terpentyny nie kosztowałem. Pije się z kieliszków 15 ml, bo większych nie przełkniesz i jedyne czym da się to skutecznie zapić to mleko kokosowe.
Natomiast jak się pójdzie do odcięcia to nie ma po tym kaca, po zwykle nie ma też głowy. Nie polecam, 1 gwiazdka.
33,5% to słabo jak na bimber, jakby tyle do setki brakowało, to i tak nadal byłoby słabo.
Gdzieś w tych okolicach mają nalewki Soplicy, a to jeden z moich bardziej ulubionych trunków wyjazdowych.