W poszukiwaniu Św. Grilla
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
Hardkor...
Będzie jak Rambo.
Będzie jak Rambo.
- von Boroszlo
- Posty: 1239
- Rejestracja: 09.2019
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
Leica m10 - recenzja po miesiącu.
Będzie w odcinkach, za jakiś czas ubiorę to pewnie w jakąś sensowną strukturę.
Tu luźne obserwacje.
M10 to jeden z nowszych wynalazków wiedźm z Soms. Obecnie w sprzedaży są wersje wyższe: robiący wyłącznie BW m10-monochrom, pozbawiona wyświetlacza i wszelkich bezsensownych przycisków m10d i kilka innych wersji różniących się takimi detalami, jak megapiksele czy praca na wysokim ISO.
Ja mam gołą leica m10.
Recenzję zacznę od końca - jeżeli ktoś chciałby zapytać, czy warto kupić taki aparat, odpowiadam: zdecydowanie nie. Każda współczesna lustrzanka i większość bardziej zaawansowanych bezlusterkowców jest lepszym zakupem. Za najlepsze obecnie systemy zdecydowanie uważam Sony i Fuji X, ten ostatni głównie ze względu na stosunek jakości do klamotowatości.
Ale od początku: w dawnych czasach, kiedy o bezlusterkowcach mówiono pogardliwie, a każdy mażył o luszczance, Leica szła pod prąd. Przez ponad sześćdziesiąt lat rozwijała system bezlusterkowy. I, przy całym bezsensie pewnych rozwiązań, z niemiecką konsekwencją brnęła naprzód tworząc jeden z najlepszych systemów małoobrazkowych na świecie. Leica stworzyła zresztą mały obrazek, standardowy format 35mm, czyli pełna klatka, jest jej wynalazkiem.
W czasach nieco nowszych Leica stworzyła pierwszy pełnoklatkowy bezlusterkowiec, kochaną i nienawidzoną Leicę m9. Wypuszczony w 2009r. aparat, dzięki zastosowaniu doprowadzonej do absurdalnej perfekcji przestarzałej technologii sensora połączonej z bezkonkurencyjną jakością optyki znajduje klientów do dzisiaj. Obrazek z m9 jest unikalny i rozpoznawalny. Aparat ma jednak oczywiste wady.
Leica m10 jest aparatem kompletnym. O ile m8 była prototypem, m9 miała wady wieku niemowlęcego, późniejsza M (aka M240) była krokiem w złą stronę, m10 jest ewidentnie ukoronowaniem systemu M. M10 to analogowa M7 różniąca się jednym, średnio istotnym detalem, posiada cyfrową matrycę.
C.d.n.
Dodano po 34 minutach 32 strzałach znikąd:
C.d.n.
Interfejs człowiek-maszyna.
Leica M10 jest prosta. Prymitywna wręcz.
Z przodu ma wybierak ramek.
Na górze pokrętło czasów, pokrętło ISO i przycisk migawki.
Z tyłu po prawej wybierak kierunkowy, po lewej trzy przyciski: Live View (przydatne), Menu (użyłem raz) i Delete (bezużyteczny, bo kto chciałby usuwać zdjęcia z leiki). Acha, i programowalne pokrętło pod którym każdy normalny człowiek zaprogramowuje kompensację ekspozycji, do tego potrzebne jest jednokrotne użycie menu. Samo menu poukładane jest dobrze, wszelkie używane funkcje można umieścić w nim na wierzchu, ale korzystanie z niego po początkowym ustawieniu aparatu nie ma wielkiego sensu. To nie jest aparat do dłubania w menu.
Wizjer optyczny.
Jest większy i jaśniejszy niż w m7 i m9, za to plamka dalmierza jest odrobinę mniej wyraźna. Ramki są wyświetlane cyfrowo. Powoduje to pierwszy drobny problem - po włączeniu albo wybiludzeniu aparat potrzebuje około sekundy, żeby wyświetlić ramkę. Ogólnie wizjer bardzo mi pasuje, chociaż przy ogniskowej 28mm preferuję ten z m7.
Wizjer cyfrowy:
Pomacałem w sklepie i oddałem. Fuji ma lepszy jakościowo, ale ten z leiki jest w miarę. Problemem jest fakt, że jest wielkim klocem montowanym na sankach lampy błyskowej.
Wyświetlacz:
Nowsza wersja ma podobno na poziomie Sony, do tego dotykowy. W M10 robi co ma robić. Wyraźny, czytelny nawet w świetle, focus Peaking działa bardzo dobrze, ale nie jest to poziom nowoczesnego smartfona.
I to tyle o interfejsach.
C.d.n.
Będzie w odcinkach, za jakiś czas ubiorę to pewnie w jakąś sensowną strukturę.
Tu luźne obserwacje.
M10 to jeden z nowszych wynalazków wiedźm z Soms. Obecnie w sprzedaży są wersje wyższe: robiący wyłącznie BW m10-monochrom, pozbawiona wyświetlacza i wszelkich bezsensownych przycisków m10d i kilka innych wersji różniących się takimi detalami, jak megapiksele czy praca na wysokim ISO.
Ja mam gołą leica m10.
Recenzję zacznę od końca - jeżeli ktoś chciałby zapytać, czy warto kupić taki aparat, odpowiadam: zdecydowanie nie. Każda współczesna lustrzanka i większość bardziej zaawansowanych bezlusterkowców jest lepszym zakupem. Za najlepsze obecnie systemy zdecydowanie uważam Sony i Fuji X, ten ostatni głównie ze względu na stosunek jakości do klamotowatości.
Ale od początku: w dawnych czasach, kiedy o bezlusterkowcach mówiono pogardliwie, a każdy mażył o luszczance, Leica szła pod prąd. Przez ponad sześćdziesiąt lat rozwijała system bezlusterkowy. I, przy całym bezsensie pewnych rozwiązań, z niemiecką konsekwencją brnęła naprzód tworząc jeden z najlepszych systemów małoobrazkowych na świecie. Leica stworzyła zresztą mały obrazek, standardowy format 35mm, czyli pełna klatka, jest jej wynalazkiem.
W czasach nieco nowszych Leica stworzyła pierwszy pełnoklatkowy bezlusterkowiec, kochaną i nienawidzoną Leicę m9. Wypuszczony w 2009r. aparat, dzięki zastosowaniu doprowadzonej do absurdalnej perfekcji przestarzałej technologii sensora połączonej z bezkonkurencyjną jakością optyki znajduje klientów do dzisiaj. Obrazek z m9 jest unikalny i rozpoznawalny. Aparat ma jednak oczywiste wady.
Leica m10 jest aparatem kompletnym. O ile m8 była prototypem, m9 miała wady wieku niemowlęcego, późniejsza M (aka M240) była krokiem w złą stronę, m10 jest ewidentnie ukoronowaniem systemu M. M10 to analogowa M7 różniąca się jednym, średnio istotnym detalem, posiada cyfrową matrycę.
C.d.n.
Dodano po 34 minutach 32 strzałach znikąd:
C.d.n.
Interfejs człowiek-maszyna.
Leica M10 jest prosta. Prymitywna wręcz.
Z przodu ma wybierak ramek.
Na górze pokrętło czasów, pokrętło ISO i przycisk migawki.
Z tyłu po prawej wybierak kierunkowy, po lewej trzy przyciski: Live View (przydatne), Menu (użyłem raz) i Delete (bezużyteczny, bo kto chciałby usuwać zdjęcia z leiki). Acha, i programowalne pokrętło pod którym każdy normalny człowiek zaprogramowuje kompensację ekspozycji, do tego potrzebne jest jednokrotne użycie menu. Samo menu poukładane jest dobrze, wszelkie używane funkcje można umieścić w nim na wierzchu, ale korzystanie z niego po początkowym ustawieniu aparatu nie ma wielkiego sensu. To nie jest aparat do dłubania w menu.
Wizjer optyczny.
Jest większy i jaśniejszy niż w m7 i m9, za to plamka dalmierza jest odrobinę mniej wyraźna. Ramki są wyświetlane cyfrowo. Powoduje to pierwszy drobny problem - po włączeniu albo wybiludzeniu aparat potrzebuje około sekundy, żeby wyświetlić ramkę. Ogólnie wizjer bardzo mi pasuje, chociaż przy ogniskowej 28mm preferuję ten z m7.
Wizjer cyfrowy:
Pomacałem w sklepie i oddałem. Fuji ma lepszy jakościowo, ale ten z leiki jest w miarę. Problemem jest fakt, że jest wielkim klocem montowanym na sankach lampy błyskowej.
Wyświetlacz:
Nowsza wersja ma podobno na poziomie Sony, do tego dotykowy. W M10 robi co ma robić. Wyraźny, czytelny nawet w świetle, focus Peaking działa bardzo dobrze, ale nie jest to poziom nowoczesnego smartfona.
I to tyle o interfejsach.
C.d.n.
Gundrum von Grynberg
- von Boroszlo
- Posty: 1239
- Rejestracja: 09.2019
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
C.d.n.
Interfejs człowiek-maszyna.
Leica M10 jest prosta. Prymitywna wręcz.
Z przodu ma wybierak ramek.
Na górze pokrętło czasów, pokrętło ISO i przycisk migawki.
Z tyłu po prawej wybierak kierunkowy, po lewej trzy przyciski: Live View (przydatne), Menu (użyłem raz) i Delete (bezużyteczny, bo kto chciałby usuwać zdjęcia z leiki). Acha, i programowalne pokrętło pod którym każdy normalny człowiek zaprogramowuje kompensację ekspozycji, do tego potrzebne jest jednokrotne użycie menu. Samo menu poukładane jest dobrze, wszelkie używane funkcje można umieścić w nim na wierzchu, ale korzystanie z niego po początkowym ustawieniu aparatu nie ma wielkiego sensu. To nie jest aparat do dłubania w menu.
Wizjer optyczny.
Jest większy i jaśniejszy niż w m7 i m9, za to plamka dalmierza jest odrobinę mniej wyraźna. Ramki są wyświetlane cyfrowo. Powoduje to pierwszy drobny problem - po włączeniu albo wybiludzeniu aparat potrzebuje około sekundy, żeby wyświetlić ramkę. Ogólnie wizjer bardzo mi pasuje, chociaż przy ogniskowej 28mm preferuję ten z m7.
Wizjer cyfrowy:
Pomacałem w sklepie i oddałem. Fuji ma lepszy jakościowo, ale ten z leiki jest w miarę. Problemem jest fakt, że jest wielkim klocem montowanym na sankach lampy błyskowej.
Wyświetlacz:
Nowsza wersja ma podobno na poziomie Sony, do tego dotykowy. W M10 robi co ma robić. Wyraźny, czytelny nawet w świetle, focus Peaking działa bardzo dobrze, ale nie jest to poziom nowoczesnego smartfona.
I to tyle o interfejsach.
C.d.n.
Interfejs człowiek-maszyna.
Leica M10 jest prosta. Prymitywna wręcz.
Z przodu ma wybierak ramek.
Na górze pokrętło czasów, pokrętło ISO i przycisk migawki.
Z tyłu po prawej wybierak kierunkowy, po lewej trzy przyciski: Live View (przydatne), Menu (użyłem raz) i Delete (bezużyteczny, bo kto chciałby usuwać zdjęcia z leiki). Acha, i programowalne pokrętło pod którym każdy normalny człowiek zaprogramowuje kompensację ekspozycji, do tego potrzebne jest jednokrotne użycie menu. Samo menu poukładane jest dobrze, wszelkie używane funkcje można umieścić w nim na wierzchu, ale korzystanie z niego po początkowym ustawieniu aparatu nie ma wielkiego sensu. To nie jest aparat do dłubania w menu.
Wizjer optyczny.
Jest większy i jaśniejszy niż w m7 i m9, za to plamka dalmierza jest odrobinę mniej wyraźna. Ramki są wyświetlane cyfrowo. Powoduje to pierwszy drobny problem - po włączeniu albo wybiludzeniu aparat potrzebuje około sekundy, żeby wyświetlić ramkę. Ogólnie wizjer bardzo mi pasuje, chociaż przy ogniskowej 28mm preferuję ten z m7.
Wizjer cyfrowy:
Pomacałem w sklepie i oddałem. Fuji ma lepszy jakościowo, ale ten z leiki jest w miarę. Problemem jest fakt, że jest wielkim klocem montowanym na sankach lampy błyskowej.
Wyświetlacz:
Nowsza wersja ma podobno na poziomie Sony, do tego dotykowy. W M10 robi co ma robić. Wyraźny, czytelny nawet w świetle, focus Peaking działa bardzo dobrze, ale nie jest to poziom nowoczesnego smartfona.
I to tyle o interfejsach.
C.d.n.
Gundrum von Grynberg
- cichykot
- Tamarukam
- Posty: 1795
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: zewszont
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
dzięki fajnie się czyta.
ps.
zrozumiałem już za pierwszym razem


ps.
zrozumiałem już za pierwszym razem



- danz1ger
- Posty: 5945
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
I bardzo czujne powtórzenie. Jak ktoś nie zassał o co biega, to bez problemu, zjeżdżając łagodnie w dół, poczyta sobie jeszcze raz. 

Shoot First, Ask Questions Later.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
- von Boroszlo
- Posty: 1239
- Rejestracja: 09.2019
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
C.d.n.
Jeszcze o technikaliach i takich tam.
Bateria jest słaba. W temperaturze ok 0°C starczy może na 150 zdjęć (live view zużywa sporo prądu).
Koniec technikaliów.
Fotografowanie m10 można opisać dwojako: Fotografia cyfrowa z włączonym wyświetlaczem, gdzie korzystać można z dobrze zaimplementowanego focus peakingu, kilku trybów dobrze działającego pomiaru światła, takie Sony z manualnym szkłem. Można jeżeli ktoś absolutnie musi. Ja korzystam właściwie tylko kiedy aparat mam bardzo nisko a nie mam ochoty kłaść się w błocie. Dobrze, że funkcja ta istnieje, ale taka fotografia strasznie męczy.
Fotografia analogowa, wyświetlacz albo wyłączony albo pokazujący podstawowe parametry (co jest bez sensu, bo iso, przysłonę i czas widać i bez tego). Leica m10 jest aparatem bliźniaczo podobnym do m7. Światłomierz centralnie ważony działa tak samo, czyli według dzisiejszych standardów dziwnie, ale dla użytkowników starszych leiek i manualnych lustrzanek naturalnie. Wszystko działa błyskawicznie (przy włączonym live view jest opóźnienie między wciśnięciem przycisku a oddaniem strzału). Elektroniczne ramki są zadziwiająco dokładne. Aparat jest naprawdę dopieszczony. Kadr, ostrość, pstryk. Albo hiperfokalna i tylko kadr, kadr, kadr. Idea zakupu m10d bez wyświetlacza nie dziwi mnie wcale.
Ergonomia jest cudowna. Aparat jest mały. Pogrubiłem go trochę pokrowcem i dodałem thumb up. I jest bosko. Z małymi szkłami balans jest świetny, pamięć mięśniowa nabyta wcześniej działa bezbłędnie. Wystarczy zignorować fakt, że aparat jest cyfrówką.
C.d.n.
Jeszcze o technikaliach i takich tam.
Bateria jest słaba. W temperaturze ok 0°C starczy może na 150 zdjęć (live view zużywa sporo prądu).
Koniec technikaliów.
Fotografowanie m10 można opisać dwojako: Fotografia cyfrowa z włączonym wyświetlaczem, gdzie korzystać można z dobrze zaimplementowanego focus peakingu, kilku trybów dobrze działającego pomiaru światła, takie Sony z manualnym szkłem. Można jeżeli ktoś absolutnie musi. Ja korzystam właściwie tylko kiedy aparat mam bardzo nisko a nie mam ochoty kłaść się w błocie. Dobrze, że funkcja ta istnieje, ale taka fotografia strasznie męczy.
Fotografia analogowa, wyświetlacz albo wyłączony albo pokazujący podstawowe parametry (co jest bez sensu, bo iso, przysłonę i czas widać i bez tego). Leica m10 jest aparatem bliźniaczo podobnym do m7. Światłomierz centralnie ważony działa tak samo, czyli według dzisiejszych standardów dziwnie, ale dla użytkowników starszych leiek i manualnych lustrzanek naturalnie. Wszystko działa błyskawicznie (przy włączonym live view jest opóźnienie między wciśnięciem przycisku a oddaniem strzału). Elektroniczne ramki są zadziwiająco dokładne. Aparat jest naprawdę dopieszczony. Kadr, ostrość, pstryk. Albo hiperfokalna i tylko kadr, kadr, kadr. Idea zakupu m10d bez wyświetlacza nie dziwi mnie wcale.
Ergonomia jest cudowna. Aparat jest mały. Pogrubiłem go trochę pokrowcem i dodałem thumb up. I jest bosko. Z małymi szkłami balans jest świetny, pamięć mięśniowa nabyta wcześniej działa bezbłędnie. Wystarczy zignorować fakt, że aparat jest cyfrówką.
C.d.n.
Gundrum von Grynberg
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
Dobrze.
- von Boroszlo
- Posty: 1239
- Rejestracja: 09.2019
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
C.d.n.
I o efektach.
Jpegów aparat nie robi. W menu taka opcja istnieje, ale zdecydowanie nie polecam.
Matryca, poza tym, że bardzo dobrze pracuje ze szkłami systemu M, nie jest w żaden sposób szczególna.
Obiektyw niskokontrastowy da niskokontrastowe zdjęcia, obiektyw turboostry pokaże pazur. I tyle. Matryca bardzo dobrze reaguje na światło, rejestruje plamki, subtelności, odblaski, ale w porównaniu z m9 Leica postawiła na neutralność.
Kolory Fuji ma bogatsze, trochę przesłodzone, leica dobrze oddaje tony, ale dla podobnej kombinacji obiektywu i światła robi to łagodniej.
Miszczem koloru nie jestem. Jak dla mnie, kolor z adobe wygląda jak kolor z adobe. Może jakiś profil po powrocie zapnę i dostanę coś leicowego. Jak na razie wygląda to podobnie, jak z sony, może balans bieli trochę cieplejszy. Ogromną różnicę w oddawaniu koloru robią za to obiektywy. I chyba o to chodziło. Zdjęcie wygląda dobrze bez żadnej obróbki a szkła nadają mu charakteru.
Przykład - raw odnawiany lightroomem na ustawieniach domyślnych, bez żadnej obróbki.
Sonnar 50, czyli mocno klasyczy, niezbyt ostry i nisko kontrastowy standard.

Jak dla mnie zbyt cukierkowo, po powrocie ukręcę jakiś profil.
Summilux 35 asph w pochmurny dzień, całkiem inna para butów. Również bez żadnej obróbki.

I o efektach.
Jpegów aparat nie robi. W menu taka opcja istnieje, ale zdecydowanie nie polecam.
Matryca, poza tym, że bardzo dobrze pracuje ze szkłami systemu M, nie jest w żaden sposób szczególna.
Obiektyw niskokontrastowy da niskokontrastowe zdjęcia, obiektyw turboostry pokaże pazur. I tyle. Matryca bardzo dobrze reaguje na światło, rejestruje plamki, subtelności, odblaski, ale w porównaniu z m9 Leica postawiła na neutralność.
Kolory Fuji ma bogatsze, trochę przesłodzone, leica dobrze oddaje tony, ale dla podobnej kombinacji obiektywu i światła robi to łagodniej.
Miszczem koloru nie jestem. Jak dla mnie, kolor z adobe wygląda jak kolor z adobe. Może jakiś profil po powrocie zapnę i dostanę coś leicowego. Jak na razie wygląda to podobnie, jak z sony, może balans bieli trochę cieplejszy. Ogromną różnicę w oddawaniu koloru robią za to obiektywy. I chyba o to chodziło. Zdjęcie wygląda dobrze bez żadnej obróbki a szkła nadają mu charakteru.
Przykład - raw odnawiany lightroomem na ustawieniach domyślnych, bez żadnej obróbki.
Sonnar 50, czyli mocno klasyczy, niezbyt ostry i nisko kontrastowy standard.

Jak dla mnie zbyt cukierkowo, po powrocie ukręcę jakiś profil.
Summilux 35 asph w pochmurny dzień, całkiem inna para butów. Również bez żadnej obróbki.

Gundrum von Grynberg
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: W poszukiwaniu Św. Grilla
No dobrze, ale co chcesz udowodnić? Że M10 jest lepsze od czegoś a gorsze od czegoś? 
