Owain pisze: ↑26 sty 2018, 19:01
ps. Pisząc powyższe, widziałem tylko wpis Wojtka, nie zauważyłem kolejnej strony. A więc wstyd mi jeszcze za kilku innych.
Dlaczego masz się za mnie (i kilku innych jeszcze) wstydzić? Rozwiń proszę.
Owain pisze: ↑26 sty 2018, 19:01A, i jeszcze.
Zbiórka nie była ogłoszona na forum MSZ, nikt nie żebrał o pieniądze Państwa. Media i politycy podpinają się pod tragedię, bo medialna, bo news. Zbiórka była do ludzi, którzy cenią, czują z nimi związek, dla tych, którzy uważają ich wysiłek za coś wielkiego. Nikt tam się nie prosił o poklask, o wsparcie Prezydenta i Prezesa. To niszowy sport, wysiłek.
Może zanim skoczymy sobie z pazurami do oczu, pozwól że przedstawię Ci moje spojrzenie na tę sprawę.
Idea takiej wyprawy - doceniam i rozumiem ludzi którzy starają się coś zrobić ze swoim życiem, przekraczać swoje ograniczenia itp. To jest super i każda taka osoba jest bezcenna - no i właśnie - to nie jest przecież pierwszy lepszy Ziutek z łapanki pod monopolowym, w przypadku którego można by jego brak profesjonalizmu tłumaczyć brakiem doświadczenia.
Doskonale wiedzieli na co się piszą, jakie trudności i niebezpieczeństwa mogą na nich czekać, więc proszę wytłumacz mi, dlaczego nie zabezpieczyli się na taką ewentualność?
Czy takie podejście do sprawy, to nie jest takie „a jakoś to będzie”?
Piszesz o histerycznej kwocie 50 tys $ - więc koszt akcji ratunkowej jest/był znany wcześniej, jakimi słowami określisz fakt, że nikt tego nie uwzględnił w kosztach ekspedycji?
Udało się uzbierać na wyprawę? To co, nie udało by się uzbierać na „ewentualne” koszty akcji ratunkowej?
Ta kwota powinna sobie „leżeć” na jakimś koncie i być przygotowana na pokrycie wszelkich kosztów w chwili kiedy trzeba ratować życie, zanim się pojedzie na
ekspedycję!
Bądźmy poważni, taka wyprawa to nie jest letnia przejażdżka autostopem z namiotem w plecaku i 100 pln w kieszeni.
cz4rnuch pisze: ↑26 sty 2018, 19:11
PS Abishai, odnośnie Twojego pytania to oczywiście lepiej gdyby wspinacze wcześniej sami zadbali o swoje tyłki. Tu niestety tak się nie stało, może to olali (co wydaje mi się dość prawdopodobne po przeczytaniu na szybko życiorysu naszego śmiałka), albo po prostu mieli problemy ze zdobyciem większej gotówki i pojechali z tym co mieli. W tej chwili to nie ma jednak większego znaczenia.
Oczywiście, że ma znaczenie!
Przez, jak sam piszesz (przypuszczalne) olewnictwo* w podejściu do zagadnienia przez naszego śmiałka, teraz inni odpowiednio przygotowani muszą ratować jego tyłek - kosztem zrezygnowania z celu własnej wyprawy.
Potrzebę niesienia pomocy rozumiem doskonale - jak zachodzi taka potrzeba to "robi się samo" bez zastanowienia. Jednak fakt że można było tego uniknąć ale się "nie chciało" denerwuje.
Sam jestem z tych co to ich dupa swędzi i za długo na niej nie usiedzą, szlajam się tu i tam po świecie, ubezpieczenie zdrowotne pokrywające koszt leczenia i większość zdarzeń losowych na całą Europę można kupić za mniej niż 1000pln na cały rok.
(co prawda nie pokrywa to sportów ekstremalnych, wspinaczki wysokogórskiej itp) Ale o ile droższe może być takie ubezpieczenie? Ok, niech to będzie nawet 7000 pln - przy kosztach ekspedycji to są pewnie jakieś drobne.
Czy ta oszczędność warta jest ryzykowania własnego życia?
* Olewnictwo i jakoś to będzie - znam to aż za dobrze, jak byłem piękny, młody i głupi to też mi się wydawało że „jakoś to będzie” do czasu jak się wszystko „zesrało” i nowe tysiąclecie przywitałem: bez mieszkania,pieniędzy,pracy. Przez dwa miesiące śpiąc na centralnym w stolicy.
Podniosłem się z tego, nie twierdzę że jestem przez to wiele mądrzejszy, na pewno jednak nauczyła mnie ta sytuacja jednego - jak się nie ma miedzi - to się na dupie siedzi.
Od tamtej pory staram się być zabezpieczony na tyle by nawet przy ponownym „zesraniu się wszystkiego” mieć na utrzymanie siebie i rodziny bez zmiany poziomu życia przez przynajmniej rok (nienaruszalna rezerwa).