Moim zdaniem uzasadnienie było czysto techniczne.
Domyśl się...
Jak wyczytałem, jedynym lustrzankowym obiektywem Nikona, w którym pierścień ostrości kręcił się odwrotnie niż we wszystkich Nikkorach, był GN Auto Nikkor 1:2.8 f=45 mm. Był to prosty optycznie, czterosoczewkowy obiektyw typu Tessar, produkowany od 1967 do 77 roku; od 73 w wersji C, z wielowarstwowymi powłokami. Jak nazwa wskazuje, był to obiektyw typu GN - Guide Number, który ułatwiał pracę z lampą błyskową. Na obiektywie ustawiało się GN lampy, co sprzęgało ze sobą pierścień ostrości i pierścień przysłon. Obrót pierścienia ostrości w kierunku nieskończoności powodował jednoczesne otwieranie przysłony, a obrót w kierunku bliskich odległości - przymykał ją. Obiektyw, żeby zwiększyć zakres "automatyki", przymykał się aż do 32. System "GN" był bardzo popularny w aparatach dalmierzowych w latach 60 i 70, potem był stosowany w kompaktach z AF. W lustrzankach był stosowany rzadko, zwłaszcza, że w latach 70 pojawiły się lampy błyskowe z własnym sensorem, automatycznie dozujące siłę błysku przy zadanej przysłonie.
Ten GN Nikkor miał odwrotny gwint prawdopodobnie ze względu na konieczność sprzężenia go z pierścieniem przysłony.
Ale np. Canon poszedł dalej i inaczej niż Nikon w rozbudowie systemu automatyzacji współpracy z lampą błyskową. Niektóre obiektywy 35 i 50 mm ze starszych serii FD mają specjalny występ sprzęgający na pierścieniu ostrości. Na przednią część obiektywu nakładało się specjalny pierścień sprzęgający, łączący się kablem z aparatem i lampą błyskową, przekazujący do nich informację o ustawionej odległości. Sprzęgało się to ze światłomierzem starego Canona F1 i prawidłowe naświetlenie dla danej odległości ustawiało się kręcąc ręcznie pierścieniem przysłony tak, by wskazówka światłomierza w wizjerze pokazywała 0.
Oczywiście w chwili pojawienia się lamp błyskowych "z komputerem", mierzących światło błysku odbite od obiektu, wszystkie te wymyślne systemy straciły rację bytu.