Rok temu "dogoniłem" (pierwszy raz w życiu) faceta Nissanem (przepraszam, chyba Subaru Forester, cy cuś). Ja minimalnie uszkodziłem sobie zderzak, i za 50 zł kupiłem osłonę wlotu powietrza, bo pękła. Facetowi z mojego OC wypłacono - uwaga - 7200 zł (słownie - siedem tysięcy dwieście) za naprawę czy wymianę uszkodzonego zderzaka. No żeż kurwa! Zderzak droższy od całego mojego samochodu! To jest nienormalne!
A wracając do Owaina - jeśli masz wybulić 180 tys i być niezadowolonym, to lepiej wybulić 50 i być nie do końca zadowolonym. Przynajmniej wydatek mniejszy.
A na takie pierdoły jak wygląd, kolor, plastiki, ramki, itd., bym w ogóle nie zwracał uwagi jako na rzeczy nieistotne. Nie jeździsz kolorem i wyglądem.
Olej wszystkie pierdoły.
Amerykanie mówią, że jeśli samochód kosztuje więcej niż 3-4 Twoje pensje, to Cię na niego nie stać. Z pensji powinno Cię być stać na przeciętną naprawę. Jeśli nie - to Cię nie stać.
Samochód musi być przede wszystkim wygodny i łatwy w obsłudze. Musi się do niego wygodnie wsiadać i wysiadać, wkładać i wyjmować bagaże, z miejsca kierowcy wszystko musi być łatwo dostępne - i to jest najważniejsze. No i koszty eksploatacji, ubezpieczenia, serwisowania.
Wiesz, wymiana oleju w Bugatti Veyronie kosztuje $22000. Jeśli Cię na to nie stać, to nie stać Cię na Veyrona...
