Kiedyś w jakimś dzienniku w TV pokazywali emeryta z bloku w jednym z miast, który kompletnie utruł życie wszystkim mieszkańcom i nie tylko. Facet na kamerki, ustawione w oknach i na balkonie, nagrywał wszystko, co działo się w pobliżu, i wybierał wszystkie najdrobniejsze nawet naruszenia przepisów: psy srające na trawnikach, ludzi depczących trawniki, pijących piwo na ławce, źle parkujących samochody, itp., itd., i wysyłał na policję. Kilkanaście, kilkadziesiąt donosów dziennie.
Policja musiała w sprawie każdego z nich przeprowadzić dochodzenie. Samym policjantom ręce opadały, ale nic w tej sprawie zrobić nie mogli, nie mogli zlekceważyć żadnego zgłoszenia, każdym musieli się zająć, i wszcząć dochodzenie, po to, żeby móc je potem umorzyć ze względu na niską szkodliwość czynu.
Facet czepiał się też sąsiadów o dosłownie wszystko - hałasy, wiercenie, głośne dzieci, nieporządek. Wszyscy mieli go dość i NIC NIE MOŻNA BYŁO Z TYM ZROBIĆ.
Ciekaw jestem, czy sąsiedzi mogliby wystąpić do sądu i oskarżyć go o nękanie?