Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
A no więc właśnie. Dlatego byłoby fajnie mieć możliwość od czasu do czasu posiedzieć w gaciach w pracy, ale na dłuższą metę wolę jednak czas pracy oddzielić grubą kreską od pozostałego czasu.
Dobre jest właśnie to, że o 16 mówię cześć jak czapka i mam spokój. Jak idę na urlop, to firmowy telefon wyłączam i zostawiam w szufladzie biurka. Co prawda kilka osób zna mój prywatny numer, ale przy każdej rozmowie daję wyraźnie do zrozumienia, że nie musiałem jednak odbierać.
Dobre jest właśnie to, że o 16 mówię cześć jak czapka i mam spokój. Jak idę na urlop, to firmowy telefon wyłączam i zostawiam w szufladzie biurka. Co prawda kilka osób zna mój prywatny numer, ale przy każdej rozmowie daję wyraźnie do zrozumienia, że nie musiałem jednak odbierać.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Dobrze Ci.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
W sumie tak, Woytku. Dziękuję.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ja sam do siebie dzwonię po fajrancie i każę coś zrobić extra i siłą rzeczy nie mogę zastrzec numeru tel.
To poczucie konieczności jest gorsze i bardziej dyscyplinujące niż najbardziej wymagający szef.

To poczucie konieczności jest gorsze i bardziej dyscyplinujące niż najbardziej wymagający szef.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ja tak naprawdę nie mam urlopu od chyba 20 lat. Nawet, jeśli gdzieś wyjadę.
Dla ludzi z zewnątrz pracuję tylko od 9 do 12, ale nie dało by się tak bez telefonu i zdalnego dostępu.
Np. właśnie skończyłem przyjmować faktury.
Dla ludzi z zewnątrz pracuję tylko od 9 do 12, ale nie dało by się tak bez telefonu i zdalnego dostępu.
Np. właśnie skończyłem przyjmować faktury.
- vid3
- Posty: 8699
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Dobrze Ci.
Dodano po 30 strzałach znikąd:
Znaczy dobrze, że się jeszcze kręci.
Dodano po 30 strzałach znikąd:
Znaczy dobrze, że się jeszcze kręci.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Czyli podobnie. Mój najdłuższy urlop w jednym ciągu 8 dni wliczając dni wolne ustawowo.
Potem jednak trzeba zakasać rękawy i wszystko nadrobić.
Potem jednak trzeba zakasać rękawy i wszystko nadrobić.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Znam temat.nordenvind pisze: ↑11 mar 2020, 20:40 Ja pracuję w domu cały czas, aż bokiem mi to wyłazi. Wolałbym czasami wcześniej wstać , popatrzeć przez okno auta na budzące się miasto/wieś![]()
potem wyjść o 15 i pierdolnąć drzwiami.... a tak czasami trzeba coś zrobić nawet o 23...
Chciałbym tak móc.zdyboo pisze: ↑11 mar 2020, 20:49 A no więc właśnie. Dlatego byłoby fajnie mieć możliwość od czasu do czasu posiedzieć w gaciach w pracy, ale na dłuższą metę wolę jednak czas pracy oddzielić grubą kreską od pozostałego czasu.
Dobre jest właśnie to, że o 16 mówię cześć jak czapka i mam spokój. Jak idę na urlop, to firmowy telefon wyłączam i zostawiam w szufladzie biurka. Co prawda kilka osób zna mój prywatny numer, ale przy każdej rozmowie daję wyraźnie do zrozumienia, że nie musiałem jednak odbierać.
Znam temat bardzo dobrze.nordenvind pisze: ↑11 mar 2020, 21:01 Ja sam do siebie dzwonię po fajrancie i każę coś zrobić extra i siłą rzeczy nie mogę zastrzec numeru tel.![]()
To poczucie konieczności jest gorsze i bardziej dyscyplinujące niż najbardziej wymagający szef.
Też znam temat - tę ostatnią część.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Z akcentem na jeszcze.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Woytek, jak nie będziesz bardzo, ale to bardzo musiał, to na etat jednak nie przeskoczysz.
Byłem kiedyś z kolegami na piwie. Czterech nas siadło przy stoliku, znamy się już długo to i tematy rozmów różne. Dwóch z DG, dwóch etatowców. Jak w pewnym momencie jeden z DG, zaczął drugiemu objaśniać jakie podatki kiedy najlepiej płacić to ja stwierdziłem, że to nie na moją głowę. Cały wywód o podatkach podsumował jednym zdaniem kolega na etacie: "Ja muszę tylko na siódmą być w robocie.".
Byłem kiedyś z kolegami na piwie. Czterech nas siadło przy stoliku, znamy się już długo to i tematy rozmów różne. Dwóch z DG, dwóch etatowców. Jak w pewnym momencie jeden z DG, zaczął drugiemu objaśniać jakie podatki kiedy najlepiej płacić to ja stwierdziłem, że to nie na moją głowę. Cały wywód o podatkach podsumował jednym zdaniem kolega na etacie: "Ja muszę tylko na siódmą być w robocie.".